wtorek, 2 sierpnia 2016

Od Lucasa Cd Ashlynn

Gdy lekarze kazali mi się położyć na stole zabiegowym, posłuchałem ich. Rozcięli mi koszulkę i delikatnie odkleili materiał od ran. Następnie podali mi środki usypiające. Chwile potem leżałem już jak martwy. W myślach jednak byłem strasznie żywy.
Stawiam kolejne łapy na mokrym jeszcze śniegu, który przylepia się do nich, przez co moja podroż jest utrudniona. Jest mi coraz ciężej, a śnieżyca postanawia nie ustawać. Idę pod wiatr czując, jak każdy płatek śniegu wchodzi pod moje futro, mrożąc mnie żywcem. Jednak idę dalej, byle by się nie zatrzymać, a gorzej, żeby nie zawrócić. Muszę iść przed siebie. Po chwili widzę światło. Ale nie światło takie, które widzą umierający. To bardziej... pociąg. Za nim dźwięk lokomotywy przedrze się wpierw przez śnieg, a następnie moje uszy, zeskakuję z torów, na których stałem. Gdy maszyna przejeżdża obok mnie, tracę równowagę przez wicher stworzony przez nią. Pędził jak oszalały, a ja trafiłem na śliski śnieg. Nie mam kiedy wbić pazurów w lód, gdyż za nim się obejrzę, zaczynam się toczyć, niczym mała biała kulka śniegu z górki. Świat wiruję. Nie mogę się zatrzymać, aż w końcu na mojej drodze stoi drzewo. A dalej las. Nie mam szans się zatrzymać, więc czekam na zderzenie.
Momentalnie otwarłem oczy. Nie byłem już wilkiem, tylko człowiekiem. Leżałem na łóżku szpitalnym, obok mnie szwędały się pielęgniarki dając innym znajdującym się na sali leki, sprawdzając parametry życiowe. Nagle jedna podeszła do mnie.
- W końcu się pan obudził - powiedziała uśmiechając się.
- Ile spałem? - zadałem jej pytanie.
- Kilka godzin. Czeka na pana Ashlynn Cameron. Zna ja pan? - spytała upewniając się.
- Tak, to moja... koleżanka. Może wejść?
- Oczywiście. Już po nią idę.
Oddaliła się a ja padłem na poduszkę.


Ash?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz