sobota, 13 sierpnia 2016

Od Ashton'a C.D Aaron'a

Podekscytowany wyjazdem do rodzinnego miasta z trudem powstrzymywałem się od przejścia przez korytarz tanecznym krokiem. Zamiast tego z szerokim uśmiechem na twarzy maszerowałem dość szybko stawiając kroki na podłodze. Brunet szedł tuż obok mnie ciągnąc ze sobą swoją walizkę. Nie mogłem uwierzyć w to jakie miałem szczęście.
Znalazłem kogoś naprawdę bliskiego. Kogoś kto nie był już tylko moim przyjacielem ale chłopakiem. Kogoś dla którego zupełnie się zmieniłem i chciałem takim pozostać.
A teraz wyjeżdżałem z nim na wakacje. Długie i zasłużone. Nie musiałem martwić się szkołą ani niczym innym. Teraz byłem tylko ja i Aaron.
Wyszliśmy z budynku zostawiając za sobą tych wymagających nauczycieli, ignorujących nas rówieśników i w przypadku Aaron'a przyjaciół. Bo jak się domyślałem on zdążył nawiązać tu jakieś znajomości po za zmarłym Nathanielem. Na lotnisko mieliśmy pojechać taksówką. Pojazd już na nas czekał. Wysiadł z niego barczysty mężczyzna o długich brązowych włosach związanych na karku w kucyk. Otworzył nam bagażnik i pomógł zapakować walizki po czym bez słowa wsiadł z powrotem za kierownicę. Ja i Aaron zajęliśmy miejsca z tyłu. Przez całą drogę wymienialiśmy spojrzenia i radosne uśmiechy nie śmiąc się jednak odezwać. Czułem się dziwnie siedząc obok ukochanego chłopaka gdy z przodu obserwował nas w lusterku ten facet. Nie chodziło o to, że się wstydzę być homo ale....coś nie pozwalało mi się odezwać. Gdy więc poczułem na swojej dłoni dłoń Aaron'a wzdrygnąłem się lekko.
- Wszystko dobrze? -spytał
Patrzyłem na nasze stykające się dłonie chyba nieco dłużej niż powinienem, bo brunet cofnął swoją i posłał mi przepraszające spojrzenie. Chciałem jakoś dać mu znak, że nie przeszkadzało mi to ale nie bardzo wiedziałem jak. Do tego te natarczywe spojrzenia z przedniego siedzenia.
Jakiś czas później mogliśmy w końcu wysiąść z taksówki i rozprostować nogi. Na lotnisku byliśmy nieco przed czasem. Kierowca jak to zrobił wcześniej tym razem też pomógł uporać nam się z bagażami i wziąwszy od Aaron'a pieniądze odjechał.
- Przepraszam, że musisz za wszystko płacić...-bąknąłem,
Czułem się z tym głupio, a nie chciałem być na jego utrzymaniu.
- Jak wrócimy znajdę sobie jakąś pracę i oddam ci wszystko -dodałem wyciągając do góry rączkę w swojej walizce i ciągnąc ją za sobą w stronę drzwi.
- Nie ma sprawy. Nie musisz mi nic oddawać -odparł z szerokim uśmiechem na ustach.
Jego radość udzieliła mi się jak zresztą niemal za każdym razem gdy widziałem go szczęśliwego. Przy nim po prostu nie można być zdołowanym.
Ruszyliśmy z walizkami nie śpiesząc się jakoś specjalnie. Po drodze Aaron opowiadał mi nieco o tym hotelu, który zarezerwował. Nie zdążył mi go pokazać a chciałem wiedzieć chociaż gdzie mniej więcej się znajduje.

***

W samolocie zajęliśmy miejsca obok siebie. Siedziałem przy oknie. Wcześniej tylko raz latałem samolotem. Nie lubiłem tego. Może się to wydawać dziwne skoro jestem aniołem, który niemal codziennie lata na duże wysokości jednak to było nic w porównaniu z tym jak wysoko znajdowaliśmy się teraz. Patrzyłem przez szybę na chmury na krajobraz rozciągający się na dole. Wraz ze zwiększaniem wysokości ziemia na dole zbiła się w jedną zieloną plamę. Nie potrafiłem odróżnić już żadnych budynków a już tym bardziej pojazdów czy ludzi.
- Ashton? -usłyszałem cichy głos z siedzenia obok.
Oderwałem wzrok od okna i spojrzałem w ciemne oczy bruneta. O ile wcześniej wręcz tryskał energią i podekscytowaniem teraz zdawał się być lekko zaniepokojony. Wpatrywał się w moje oczy a ja nie potrafiłem odwrócić głowy. Zdawał się mnie wręcz hipnotyzować nawet jeśli nie zdawał sobie z tego sprawy.
- Wstydzisz się nas? -jego pytanie wyrwało mnie z cudownego transu i momentalnie zmieniło wyraz mojej twarzy.
- Zgłupiałeś? -spytałem zaskoczony- Skąd ten pomysł?
Brunet odwrócił głowę i spojrzał gdzieś przed siebie ponad fotelami. Zastanawiałem się czy zauważył tam kogoś znajomego czy może celowo wbił wzrok w jeden punkt by nie musieć na mnie spoglądać. Zmarszczył brwi i znów skierował twarz w moją stronę.
- Wiesz...to w taksówce...Ja po prostu pomyślałem...-mówił urywanymi zdaniami.
- Nie o to chodzi -westchnąłem- Po prostu to dziwne czuć na sobie czyjeś spojrzenie. Nie chciałem no wiesz...
- Być wyśmianym? -dokończył za mnie a ja dopiero zdałem sobie sprawę jak okropnie to brzmi.
Skoro byłem z Aaronem to nie powinienem przejmować się tym co myślą inni. I nie chciałem by tak było. Chcąc jakoś upewnić go co do tego złapałem go za dłoń i splotłem ze swoją.
- Leciałeś już kiedyś samolotem? -spytałem zmieniając tym samym dość niezręczny temat.
- Tylko raz -odpowiedział
Czułem jak jego dłoń rozluźnia się. Chciałem by znów był równie radosny jak przed wkroczeniem na pokład samolotu. Nie mogłem pozwolić by zepsuło się to przez jeden mój błąd.

***
Na lotnisko dotarliśmy późno w nocy. Albo wcześnie rano...Nie byłem pewien, bo telefonu nadal nie miałem, a zegarków nie nosiłem. Razem z Aaronem przepchaliśmy się jakoś przez tłum ludzi i odnajdując swoje bagaże oddaliliśmy się w stronę miasta.
Brunet już w samolocie podał mi nazwę hotelu i ulicę dzięki czemu mogłem bez trudu nas tam zaprowadzić. Zdziwiło mnie, że zarezerwował taki dobry hotel. Znów poczułem się przy nim jak biedak zdany na jego łaskę. W sumie wystarczył by mi zwykły motel albo nawet ławka w parku, byle by on był blisko.
Weszliśmy do budynku. W holu nie było tłoku, a wręcz panowała dziwna pustka. Po za dwoma kobietami za recepcją zauważyłem tylko starszego mężczyznę i dwoje małych dzieci. Bliźniaki latały po holu piszcząc w niebo głosy zupełnie nie przejmując się tym, ze pewnie część osób właśnie teraz jeszcze śpi. Uśmiechnąłem się zastanawiając czy ja przypadkiem nie byłem dokładnie taki sam jak one...
Kroki Aaron'a zmierzające ku dwóm kobietom wyrwały mnie z zamyślenia. Podążyłem za nim akurat w tym momencie gdy potwierdzał naszą rejestrację. Szatynka uśmiechając się do nas szeroko podała mu klucz. Instynktownie odwzajemniłem ten gest czując radość, ze podróż w końcu się skończyła i mogliśmy od teraz robić co tylko chcemy. Dziewczyna poprosiła nas jeszcze o ukazanie dowodów osobistych a wtedy znów ujrzałem na twarzy bruneta rozczulony uśmiech. Gdy już więc tylko mogłem zabrałem dokument nie chcąc by moje zdjęcie było dostępne oczom innym ludzi dłużej niż to konieczne. Wziąwszy walizki weszliśmy do pokoju i zamknęliśmy za sobą drzwi. Swój bagaż walnąłem na środek i nie przejmując się tym, że zawala miejsce padłem na łóżko. To był mój taki dziwny nawyk. Nie ważne gdzie byłem pierwsza rzecz jaką robiłem to sprawdzałem miękkość materaca. Zdawałem sobie sprawę, że jest to dość dziecinne ale nic nie mogłem na to poradzić. Nie mogłem być przecież non stop twardym mężczyzną. I cieszyło mnie, ze nieważne jaki bym nie był Aaron to akceptuje. Podniosłem głowę z poduszki gdy tylko usłyszałem dziwne stękanie. Mój wzrok spoczął na brunecie, który napinając mięśnie próbował przesunąć moją walizę na bok. Wyglądał tak delikatnie, że wstałem nie chcąc by sobie coś nadwyrężył. Zaszedłem go od tyłu i przejąłem od niego bagaż. Chłopka bez oporu mi go oddał i pozwolił bym przestawił go na bok.
- To jakie plany na dziś? -spytałem podchodząc do niego.
Aaron stał oparty o ścianę. Zbliżyłem się i opierając jedną dłoń na ścianie tuż obok jego ramienia a druga na jego biodrze spojrzałem mu w oczy. Ciemnooki rozchylił usta w oznak radości pozostawiając moje pytanie bez odpowiedzi. Pochyliłem się i wpiłem mu się w wargi.
- Możemy po prostu przełazić po mieście. Na pewno natrafimy na ciekawe miejsce. -zaproponowałem odsuwając od niego swoją twarz.
- Może najpierw się rozpakujemy? -zaproponował- I poczekamy na śniadanie? O tej porze, na głodnego raczej daleko nie zajdziemy.
Uniosłem kąciki ust. Było tu tyle miejsc, w które chciałem go zabrać. Myślałem też nad odwiedzeniem swojego starego mieszkania. Bałem się jednak, że mogło zostać już zamieszkane przez kogoś innego. W końcu ile mnie tu nie było? Kilka lat. W każdym razie wiedziałem, że brunet ma rację co do jednej kwestii...lepiej było zaczekać do śniadania. Pusty żołądek wyraźnie domagał się jedzenia.

Aaron?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz