wtorek, 16 sierpnia 2016

Od Ashton'a C.D Aaron'a

Idąc z Aaronem przez jedną z alejek w parku natknęliśmy się na wysoką, szczupłą blondynkę. Rozpoznałem ją już ze znacznej odległości i szczerze wolałem uniknąć spotkania a jednak dziewczyna uporczywie zmierzała w naszą stronę. Gdy odległość między nami skróciła się do zaledwie metra z wrogim wyrazem twarzy wymierzyła mi dłonią w policzek. Przejechałem palcami po zaczerwienionej od uderzenia skórze, a wtedy kątem oka zauważyłem jak jej dłoń unosiła się w górę z ponownym zamiarem uderzenia mnie. Zdążyłem ją jednak chwycić za nadgarstki uniemożliwiając jakikolwiek większy ruch.
- Puszczaj! -warknęła
Nie szarpała się ale z wyrazem pogardy na twarzy patrzyła mi w oczy. Nie było to zbyt przyjemne a jednak utrzymywałem ten kontakt nie mogąc się zmusić do odwrócenia głowy. Błękit jej oczu dziwnie przyciągał. Zacząłem się zastanawiać czy inni też tak mają patrząc w moje oczy. Czy Aaron też tak ma...
Zerknąłem na bruneta, który zdezorientowany stał kawałek dalej. Zastanawiałem się czy z tej odległości usłyszałby o czym mówimy.
- Puszczaj dupku! -ponowny krzyk skierowany w moją stronę spowodował że znów mierzyłem się z dziewczyną wzrokiem.
- Czego chcesz? -spytałem- Myślałem że jesteś już daleko stąd?
Rozluźniłem uścisk a ona wykorzystując to wyrwała się i cofnęła kilka kroków nadal drżąc ze wściekłości.
- Chciałbyś tego prawda? Żebym się stąd wyniosła? Tak się składa, że nie opuściłam tego miejsca nawet na krok odkąd ich zamordowałeś! Czemu to zrobiłeś!? Jesteś cholernym idiotą!
Mówiąc to pchnęła mnie w tył. Cofnąłem się parę kroków od miejsca, w którym dotychczas stałem ale nie straciłem równowagi. Znów stając naprzeciwko niej splotłem dłonie na torsie i wbiłem w nią spojrzenie.
- Tak ci ich żal? Jakoś nie zauważyłem żeby po moim wyjeździe ktoś dbał o mieszkanie -mruknąłem nie kryjąc ironii w głosie
- Nie myślałeś chyba że postawie tam nogę? Zbezcześciłeś to miejsce. Nienawidzę cię!
Mówiąc to w jej oczach ujrzałem zarówno wściekłość jak i żal. Niezbyt się tym przejąłem. Nigdy nie łączyły mnie z nią dobre relacje. Patrzyłem jak odchodzi twardo stawiając stopy na płytkach chodnika gdy poczułem że ktoś staje obok mnie. Odwróciłem głowę by ujrzeć Aarona. Jego twarz również była skierowana w stronę blondynki, która zdążyła zniknąć już za zakrętem. Staliśmy tak kilka minut wgapieni w jeden punkt. Czułem że muszę mu to jakoś wytłumaczyć... Złapałem go za rękę i powoli poprowadziłem w kierunku z którego przyszliśmy.
- Przepraszam za nią -chrząknąłem
- Nie szkodzi -odparł spoglądając na mnie.
Patrzyłem przed siebie więc nie mógł spojrzeć mi w oczy. Przypominając sobie jednak że w ten sposób ma widok na jeszcze lekko zaczerwieniony policzek zwróciłem twarz w jego stronę.
- Kto to był? -spytał- Była bardzo do ciebie podobna.
Przeszedłem z nim jeszcze kawałek w milczeniu aż dotarliśmy przed nami pojawiła się drewniana, parkowa ławka. Usiadłem na niej, a Aaron zajął miejsce obok.
- To moja siostra -mruknąłem z niechęcią.
 Brunet zaskoczony wbił we mnie spojrzenie.
- Myślałem, że nie masz rodzeństwa?
- Bo nie mam -burknąłem zaprzeczając tym samym temu co powiedziałem chwilę temu.
Westchnąłem i opierając stopę jednej nogi o kolano drugiej zacząłem opowiadać.
- To znaczy nie jest to do końca moja siostra. Zanim mój ojciec poznał matkę ona miała już kilkumiesięczną córkę z innym facetem. Pobrali się, potem urodziłem się ja. Gdy jednak zauważyli, że moje zachowanie może mieć na nią wpływ odesłali ją do jej prawdziwego ojca. Nie kontaktowaliśmy się jeśli nie liczyć tych kilku listów w których wyrzucała mi jakim jestem egoistą, że zabrałem jej rodziców... Nie prosiłem się o to. Nie ja o tym zdecydowałem, więc nie było w tym mojej winy. Może i jest podobna do mnie ale nigdy nie była moją siostrą.
W przypływie emocji wbijałem sobie paznokcie w skórę na rękach. Niedługo potem poczułem jak ciepłe dłonie chłopaka przykrywają moje i ciągną w swoją stronę.
- Nie rób tak -jęknął i zaczął gładzić moją dłoń.
Spojrzałem na niego. Widziałem, że się martwi. Nie chciałem jednak by to głupie zdarzenie znów zepsuło nam dzień. Nie chciałem też by mi współczuł...
Co on w ogóle we mnie widział? Tyle razy powtarzał, że jestem idealny. Nie byłem taki nawet w połowie. Zrobiłem wiele złego, krzywdziłem wielu ludzi, oni krzywdzili mnie... Teraz jedyne co potrafiłem robić to psuć nam wyjazd swoją przeszłością i zachowaniem.
Nie wiedziałem dlaczego nadal ze mną jest. Jeśli ktoś był tutaj ideałem to tylko on. Mimo tego co wydarzyło się w jego życiu nie narzekał, nie żalił się... Był kimś kto nawet zupełnie nieświadomie wywoływał uśmiech na mojej twarzy.
- Aaron... -westchnął wygrywając dłoń z jego uścisku i kładąc ją na jego plecach- Cieszę się że ciebie mam.
Mówiąc to wstałem z ławki i nadal obejmując chłopaka ruszyłem na przód. Całą droga do hotelu odbyła się w milczeniu. Dopiero po wkroczeniu do naszego pokoju podszedłem do szafki i wyciągając z niej stare fotografie podałem je Aaronowi.
- Weź je. Wiem, że lubisz patrzeć na te zdjęcia gdzie wyglądam jak słodki chłopczyk.
Aaron patrzył to na mnie to wyciągniętą w jego stronę dłoń. Widząc że się waha siłą wepchnąłem mu do rąk plik fotografii.
- Wiem, że to głupie, że daje ci w prezencie własne zdjęcia ale obiecuję, że jeszcze kiedyś na pewno dostaniesz ode mnie coś lepszego.
- Ashton, nie musisz mi nic dawać, naprawdę -powiedział
Pokręciłem głową. To miłe, że chciał robić mi na każdym kroku przyjemność ale nie chciałem by tak to wyglądało. Chciałem mu się w jakiś sposób odwdzięczyć. Chłopak podszedł do mnie i wtulił głowę w moje ramię.
- Ten wyjazd miał być dla ciebie. Żebyś był szczęśliwy... Żebyśmy oboje byli. Naprawdę wystarczy mi po prostu że ciebie mam
Uśmiechnąłem się. Cieszyłem się, że tak mówił. Wiedziałem jednak, że chcę mu się jakoś za to wszystko odwdzięczyć.
- Wiem Aaron. I dziękuję ci za to.
Staliśmy wtuleni w siebie ciesząc się tą chwilą. Było naprawdę dobrze, wręcz cudownie. Z żalem odsunęłam się więc od bruneta. Chciałem go spytać o coś jeszcze.
- Nie uważasz, że za bardzo się użalam? -spytałem
Na twarzy Aarona pojawił się cień rozbawienia. Usiadł na łóżku i dał mi znak bym zrobił to samo. Gdy już znalazłem się obok niego wskoczył mi na kolana i oplutł nogami w pasie.
- Nie chcę żebyś mi współczuł. Chcę zapomnieć o tym co było ale...
- Ashton -przerwał mi i zbliżył twarz do mojej spoglądając mi prosto w oczy- Wiem, że dużo przeszedłeś. Chce żebyś był po prostu wesoły. Zasługujesz na to. Nie mogę być przecież obojętny na twój smutek. Ty byś mi nie współczuł gdybym przeszedł to samo?
Pytanie chłopaka dało mi do myślenia. Rzeczywiście nie byłbym w stanie ignorować jego uczuć. Tyle razy gdy cierpiał chciałem przejąć jego ból byle by tylko on był szczęśliwy...
- Ash?
Zerknąłem w jego ciemne oczy, które w ułamku sekundy zamknęły się, a w kolejnej chwili czułem już jego słodkie wargi złączone z moimi.
Oddałem się tej chwili momentalnie, zapominając o rozmowie, która toczyła się jeszcze kilka sekund temu.

***

Późnym popołudniem znów wybraliśmy się z Aaronem na krótki spacer. Szliśmy jedną z alejek gdy zauważyłem na jej końcu stoisko z mrożonymi napojami. Prosząc Aaron'a by na mnie poczekał ruszyłem w stronę budki. Miałem szczęście, bo kobieta akurat miała zbierać się dziś wcześniej. W ostatniej chwili doskoczyłem do stoiska przelatując wzrokiem po ofertach. Nie miałem pojęcia jaki smak lubi Aaron najbardziej. Tak niewiele jeszcze o nim wiedziałem. Po krótkim namyśle wybrałem dwa czekoladowe szejki. Odliczyłem należną sumę pieniędzy i wręczyłem sprzedawczyni po czym ściskając w dłoni chłodne kubeczki odwróciłem się na pięcie. Zadowolony szedłem w stronę miejsca gdzie rozstałem się z chłopakiem próbując wypatrzeć go pośród innych spacerowiczów. Niestety nigdzie nie mogłem dostrzec brązowych włosów i jasnej cery Aarona. Zmartwiony tym jeszcze raz rozejrzałem się po okolicy. Skręciłem w jakąś alejkę i z ulgą stwierdziłem, że o jedno z parkowych drzew opiera się ciemnooki chłopak. A raczej nie opiera tylko jest przygniatany do niego przez... Jasna cholera, znowu ona? Patrzyłem na Aris, która z dziwną radością na twarzy wpatrywała się  Aaron'a  wciśniętego w pień. Rozmawiali o czymś. Z tej odległości nie bardzo mogłem wiedzieć o co chodzi. Podszedłem więc bliżej i zatrzymując się przy jednym z drzew, ukryłem się za nim by podsłuchać o czym rozmawiają.

Aaron? <Wybaczam, mam to samo>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz