sobota, 6 sierpnia 2016

Od Aarona C.D Ashton'a

KiedyAshton wyznał mi swoje prawidzwe zamiary, zamarłem.
- Pójdę jak Ty też zagrasz - złapałem go za rękę.
- Nie Aaron. Chciałem zrobić to dla Ciebie ale dobrze, możesz odmówić - spojrzał na mnie jakby z wyrzutem, a mi zrobiło się przykro. Przecież nie musiał tego robić.  Mimo to...
Eh...
Pewnie kręcił, chciał we mnie wzbudzić wyrzuty sumienia ale się udało.
- Dobra, pójdę - mruknąłem zirytowany.  Chłopak uśmiechnął się do mnie i przyciągnął ramieniem, całując w czoło.
- Grzeczny chłopiec - poczochrał moje włosy.
- Ale to potem zgoda? - spytałem patrząc na niego.
- Zgoda - chłopak ujął mój policzek i wpił w moje wargi, krótko ale ja nadal czułem jakby robił to pierwszy raz. Odsunąłem się od niego nie chcąc żeby ktoś nas zauważył, nadal nie wiedziałem czy Ashtonowni to nie przeszkadza. Wziąłem gitarę i poszedłem w stronę Ashtona. Pierwszym co zobaczyłem były pluszaki, ogromnych rozmiarów białe misie.
- Ashton - spojrzałem na niego, nie chciałem się przyznać ani wyjść na głupka, nigdy nie byłem na festynie, ani w ogóle niczym podobnym. Ale raczej Ash nie był najlepszą osobą do narzekania na dzieciństwo. Nadal byłem zaskoczony, że ufał mi na tyle by powiedzieć mi o tym wszystkim, ale za to szczęśliwy i tym bardziej przekonany o tym, że muszę się o njego troszczyć. Ale teraz miś był dla mnie naprawdę istotny - Proszę - jęknąłem błagalnie. Chłopak bez gadania poszedł grać na co się uśmiechnąłem.
Przygotowany na wiele prób, strzelił za pierwszym razem. Spojrzałem na niego z zaskoczeniem kiedy podał mi białego pluszaka.
- Dziękuję - szepnąłem - Ale jak... - gapiłem się na chłopaka oczekując odpowiedzi dokonanego cudu.
- Wiesz no... Jak się czegoś chce to ma się szczęście - szturchnął mnie lekko z uśmiechem.
- Aaron - spojrzał na mnie prosząco zerkając to na mnie to na scenę.
Spojrzałem na niego z zażenowaniem i ruszyłem w tamtą stronę razem z chłopakiem, na którego twarzy dostrzegłem cień uśmiechu.
- Wiesz co zaśpiewasz? - spytał gdy staliśmy przed sceną, swój pokaz wokalny dawała jakaś dziewczyna, jej głos był słodki, otaczał mnie i przyciągał do siebie.  Wpatrywałem się w nią gdy czyjaś dłoń otarła się o moją, zerknąłem na sprawcę nieznaczącego wydarzenia jakim był niebieskooki, przystojny blondyn. Uśmiechnąłem się na jego widok czego jednak nie dostrzegł. Patrzył w jakiś punkt jednak fakt, że byłem od niego niższy nie pozwolił mi zobaczyć na co.  Zadrżałem gdy dziewczyna zeszła ze sceny i nikt więcej na nią nie wchodził. Ash kopnął mnie lekko w biodro.
- Idź - ponaglił mnie i dosłownie popchnął w stronę sceny. Poszukałem w głowie piosenki przypominając sobie pierwszy pocałunek z Ashtonem.
To dziwne, że jak na razie był jednym z wielu... Ale właśnie w tym dniu napisałem piosenkę. Jedną z wielu ale ta wydała mi się tą właściwą.
Wszedłem po granatowych zardzewiałych schodkach na górę i ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu kilka dziewczyn...
Westchnęło?
Zerknąłem jedynie na blondyna, który stał z moim misiem wpatrując się w scenę. Albo właśnie we mnie, mam nadzieję, że tak, dziwiłem się, że porwałem swoją osobę na taki wyczyn.
Nigdy nie należałem do osób śmiałych, wręcz przeciwnie.
Jak widać po moim życiu zawsze izolowałem się od wszystkiego i wszystkich, niczego do siebie nie dopuszczając.
Prawie.
Poza Ashtonem...
Ale on był inny.
Poprawiłem się na wygodnym krześle i zarzuciłem nogę na nogę, tak, że stopę lewej opierałem o kolano prawej, nadal obserwując jak rozochoconym wzrokiem lustrowały mnie dwie dziewczyny. Zignorowałem je i zacząłem grać. Czułem się dziwnie. Ludzi było bardzo dużo a ja sam jeden... Ale było za późno. Poprawiłem czarny mikrofon, a do gry doszedł śpiew. Przypomniał mi się ten dzień, wszystkie emocje przekazałem w piosence. Te szczęście, że go mam, ból, strach przed jego utratą. Jeśli ludzie mieli usłyszeć cokolwiek z moich utworów, to właśnie to.
Zamknąłem oczy gdy doszedłem do refrenu, moje dłonie nie szarpały strun ale po nich płynęły, delikatnie, przyjemnie... Nie wiedziałem co mnie naszło, ale gdy skończyłem byłem wzruszony, ze łzami w oczach spojrzałem na ludzi.
Może to było nieskromne, ale... Cholera. Podobało im się. Zszedłem ze sceny dziękując ładnie, jednak gdy tylko pokonałem ostatni schodek, ktoś mnie zaatakował.
Oczywiście wszędzie rozpoznałbym te dłonie. Z jednej strony miękkie, delikatne, z drugiej zaś jednak przepracowane. Odsunąłem się pare kroków do tyłu byśmy znaleźli się za sceną, sami otoczeni metalowymi blachami.
- Pięknie - uśmiechnął się szeroko wlepiając we mnie spojrzenie.
- Jestem z siebie dumny - zaśmiałem się zgodnie z prawdą a chłopak zbliżył dię do mnie. Pocałowałem go lekko i krótko.
- Mam ochotę na wate - zaśmiałem się wyplątując z jego uścisku i wiedząc, że chłopak pójdzie za mną przypełzłem do budki ze wspomnianą żywnością. Zaniosłem chłopakowi jedną, sam zaczynając już jeść.
- Dziękuję - wziął ode mnie mały patyk z różową chmurką i zaczął jeść. Odpowiedziałem mu uśmiechem, idąc w jego ślady. Po wszystkim poczułem potrzebę skorzystania z toalety.
Zostawiłem Asha samego ale dziwne przeczucie, że stanie się coś złego nie opuszczało mnie.
I też nie zawiodło.
Cholera. Ono nigdy mnie nie zawodziło.
Kiedy wyszedłem blondyna nigdzie nie było. Dostrzegłem go dopiero opartego o płot w dość dwuznacznej sytuacji z jakimś brunetem. Mężczyzna cały czas napierał na niego, dotykał jego włosów i policzka i w dziwny i obleśny spomój ocierał się o niego.  Przełknąłem ślinę, chłopak nie zdawał się być wkurzony zachowaniem swojego towarzysza, smutny czy jakby chociaż próbował go odsunąć, nie dopóki nasz spojrzenia sie nie skrzyżowały.
Moje rozmazało się od łez.
Jego by£o zaskoczone.
Jak gdyby kompletnie nie spodziewał się, że wrócę tak wcześnie. No cóż zabolało mnie to. Mocniej niż myślałem chwilę temu. Poprawiłem gitarę i odwracając się na pięcie ruszając w stronę domu. Chciałem żeby mi się zdawało, żebym się mylił.

Ashton?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz