poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Od Ashton'a C.D Aaron'a

Słysząc pytanie chłopaka odruchowo spojrzałem na nadgarstki i speszony zacząłem naciągać na nie rękawy bluzy. Brunet powstrzymał mnie, łapiąc moją dłoń i zbliżając do swoich ust. Czułem się z tym trochę dziwnie. Miękkie wargi muskały moje blizny, a on jakby zupełnie nie przejmował się tymi wypukleniami. Uśmiechnąłem się lekko. Cieszyłem się, że nie przeszkadza mu to jaki byłem kiedyś oraz to co robiłem. Mimo to wolałem się tym nie chwalić zarówno przed nim jak i przed nikim innym.
Po chwili oderwał usta od mojej dłoni i zawisł na mojej szyi dalej oddając się czułościom. Jego spokojny i ciepły głos przerwał ciszę w pokoju.
- To jaki film chcesz obejrzeć? -spytał
Objąłem go w pasie i zacząłem powoli zastanawiać się nad tym co moglibyśmy sobie włączyć. Właściwie było mi to obojętne...Czułem się tak zmęczony, że w środku filmu i tak pewnie bym zasnął.
- Po naszym ostatnim wypadzie do kina chyba nie powinienem teraz wybierać horroru -zaśmiałem się za co oberwałem poduszką w żebra.
- Możemy obejrzeć. Jeśli ty będziesz obok to nie będę się już tak bał -uniósł kąciki ust posyłając mi pełne radości i miłości spojrzenie.
Wpatrywałem się w jego oczy a potem skierowałem wzrok gdzieś przed siebie. W końcu nie bardzo wiedząc co mam powiedzieć zdecydowałem się na jakiś film akcji. Aaron w podskokach przemknął przez pokój i wyciągnął ze swojej walizki laptop. Ze sprzętem pod pachą znów wskoczył na łóżko i oparł głowę o moje ramię kładąc laptop na swoich nogach. Pięć minut później film już się zaczynał.
Mniej więcej po godzinie oglądania akcja nadal dopiero się rozkręcała, więc chcąc wykorzystać ten moment, ze nic się ciekawego nie dzieje wstałem z materaca i zgarnąłem swoje piżamy, po czym zniknąłem w łazience. W toalecie znajdowała się kabina prysznicowa oraz mała narożna wanna. Wahając się chwilę w końcu zdecydowałem się na wannę.
Woda zagłuszała mi kompletnie dźwięki z filmu, który Aaron nadal oglądał ale jakoś specjalnie mi to nie przeszkadzało. Siedząc w ciepłej, a wręcz gorącej wodzie obserwowałem rozprzestrzeniającą się pianę. Biała masa pokrywała już część mojego ciała, a jak małe dziecko zacząłem brać ją w ręce i zdmuchiwać z powrotem do wody. Na moją twarz wkroczył szeroki uśmiech a ja ledwo powstrzymywałem się od wybuchnięcia śmiechem. Nic nie mogłem na to poradzić. Po prostu po rqz pierwszy od bardzo dawna czułem się tak szczęśliwy.
Świeży i pachnący wyszedłem z łazienki pozostawiając w pokoju zapach szamponu. Zerknąłem na Aaron'a. Z napięciem namalowanym na twarzy obserwował ekran. Do moich uszu dobiegł trzask, potem pisk opon i parę strzałów. W popłochu rzuciłem się na łóżko. Nie chciałem by ominęły mnie najlepsze sceny. Dopiero zapewnienia chłopaka, że moment pościgu dopiero się zaczął nieco mnie uspokoiła.
Po kolejnej godzinie film dobiegał już końca. Przestałem jednak się tym interesować niedługo po wyjściu z łazienki, bo senność dopadła mnie niezwykle szybko. Opadłem na poduszki i pozwoliłem sobie odpłynąć.

***

Obudziłem się nieco wcześniej niż zwykle. Przetarłem dłonią oczy i zerknąłem na Aaron'a. Brunet spał oparty o moje ramię z dłonią wsuniętą pod moją koszulkę. Uśmiechnąłem się czując jak opuszki palców stykają się z moim torsem. Powoli wstałem, starając się przy tym nie obudzić ciemnookiego. Jak się okazało nie byłem tak zwinny jak on i wygrzebując się z kołdry zahaczyłem noga o jego stopę. Chcąc złapać równowagę szybko złapałem dłonią stolik przy łóżku robiąc przy tym hałas. Spoglądając na Aaron'a dostrzegłem, że już nie śpi. Usiadł i wyciągnął ramiona do góry ziewając przy tym. Posłałem mu przepraszające spojrzenie na co wzruszył tylko ramionami dając znak, że nic się nie stało.
Po ubraniu się i szybkim śniadaniu tak jak wczoraj znów wyszliśmy na miasto. Wczoraj odwiedziliśmy całą masę miejsc, a mimo to były to głównie te, które często znajdują się w ulotkach w biurach podróży. Chciałem po za tymi obiektami zabrać chłopaka w jakieś mniej uczęszczane miejsca. Wycieczkę zaczęliśmy od krótkiego spaceru po plaży. Zapach oceanu unosił się w powietrzu, a mocniejszy wiatr targał włosami. Złapałem Aaron'a za rękę i czując pod stopami chrzęszczący piasek poprowadziłem go za sobą na przód. Brunet bez oporów za mną szedł. Nie pytał dokąd. Nie byłem pewien czy to dlatego, że się domyśla, czy może po prostu zbyt cieszy się widokiem plaży by zawracać sobie tym teraz głowę. W prawdzie odwiedziny swojego starego domu wolałem zostawić na koniec ale po tym co wczoraj mi powiedział, czułem, że nie muszę już tego odwlekać. Nie ważne co bym tam zastał on będzie ze mną.
Szliśmy pobocznymi uliczkami. Z czasem chodniki wokół nas zupełnie opustoszały. Kątem oka widziałem jak Aaron rozgląda się po okolicy badając wzrokiem każdy budynek tak jak to robił wczoraj. Tym razem jednak nie widziałem na jego twarzy nawet odrobiny zachwytu. I nie dziwiłem się. Aleja, którą szliśmy należała do tych zupełnie zapomnianych przez ludność miasta. Zwykła dzielnica dla meneli i tyle. Mogło by to kogoś zdziwić dlaczego rodzina aniołów mieszka akurat w takim miejscu. Nie miało to nic wspólnego z pomocą dla tych staczających się na dno sąsiadów. Bo właściwie tylko takie osoby tu mieszkały. Samotne, opuszczone bądź takie, które straciły wszystko przez alkohol i inne uzależnienia. Rodzice przeprowadzili się tu z centrum żebym nie musiał przynosić im wstydu. Byłem zbyt odmienny. chcieli przywrócić mnie do porządku zamieszkując z dala od innych. Liczyli, że sam się ogarnę i zmienię swoje zachowanie widząc co rano z okna taki widok. Przeliczyli się...
W końcu dotarliśmy do stojącego po boku drogi małego jednorodzinnego mieszkania. Białe od zewnątrz ściany przybrały kolor brudnej szarości. Jedna szyba była rozbita, reszta albo zabita deskami albo tak brudna, że nijak nie dałoby się przez nie zajrzeć do środka. Stanąłem przed drzwiami i wahając się chwilę zastukałem do drzwi. Nie otrzymałem żadnej odpowiedzi. Uderzyłem dłonią w drzwi jeszcze raz a tym czasem Aaron wzbił się w powietrze i gdzieś odleciał. Po chwili wrócił z dziwnym wyrazem twarzy. Nie byłem pewien co tam zobaczył i nie wiedziałem czy chcę się o tym przekonać. Składając skrzydła odezwał się w końcu.
- Wydaje mi się, ze nikt tu nie mieszka... -mruknął.
Zerknąłem na do a potem z powrotem na niego. Jego twarz nie wskazywała na to by mnie zachęcał do wejścia ale nie sugerowała też byśmy się stąd oddalili. Chciał bym sam zdecydował... Przygryzłem wargę. Gdybym teraz odszedł nigdy bym sobie nie wybaczył, że tam nie zajrzałem. Z drugiej jednak strony nie wiedziałem czy wybaczę sobie to co tam zobaczę. Westchnąłem i w przypływie sił kopnąłem drzwi tak, ze nie tylko się otworzyły ale i przechyliły odpadając w jednej części z zawiasów. Nie zrażony tym wszedłem do środka słysząc za sobą kroki Aaron'a.
Dom od wewnątrz nie wyglądał najgorzej. Zdawało się, ze jest to po prostu zwykłe, nieco zabałaganione mieszkanie pokryte w każdym milimetrze grubą warstwą kurzu. Brunet kichnął kilka razy a ja mrucząc niewyraźne "na zdrowie" przystąpiłem do oględzin pomieszczenia. Było mi nieco głupio, że pomimo iż już tu nie mieszkałem to chłopak musi oglądać moje mieszkanie tak zaniedbane. W kuchni pierwsze co zrobiłem to zajrzałem do lodówki spodziewając się smrodu zepsutego jedzenia. Gdy otworzyłem drzwiczki ze zdumieniem stwierdziłem, że jest pusta. Czy mogłem się jednak tym dziwić w takiej okolicy? Zapewne już dawno bezdomni opróżnili stąd zapasy jedzenia. Nie miałem im tego za złe choć czułem się nieco urażony, że weszli tu sobie bez niczyjej zgody.
Wróciłem z powrotem do salonu ale nie zastałem w nim ciemnookiego. Powoli przeszukiwałem pokoju aż dotarłem na górne piętro. Tam w jednym z pokoi zauważyłem sylwetkę chłopaka. Stał przy komodzie odwrócony do mnie tyłem. Wszedłem do pomieszczenia z dziwną radością stwierdzając, że jest to mój dawny pokój. Dobrze pamiętałem jak po wprowadzeniu się tu wyznaczyli ten pokój mi. Wyglądał jak zrobiony dla typowego małego chłopca. Błękitne ściany, jasnobrązowe drewniane meble, słodkie misiaczki na pólkach... Już po tygodniu zmieniłem to miejsce zupełnie nie do poznania. Ściany przybrały odcień głębokiej czerni, tak samo jak każdy znajdujący się tu mebel. Nie było to malowane zbyt dokładnie i wielu miejscach przebijał jeszcze błękitny kolor. Na jednej ze ścian wymalowany był czerwony pentagram. Nie robiłem tych przeróbek dlatego że tak mi się podobało. Robiłem to tylko po to by ich wkurzyć. A byłem w tym naprawdę dobry. Ilekroć zbliżali się do mojego pokoju włączałem głośną muzykę, głównie metal tylko po to by zagłuszyć ich krzyki i prośby. Roześmiałem się przyciągając tym samym uwagę Aaron'a. Wymieniliśmy spojrzenia a wtedy zdałem sobie sprawę co robi. Z otwartej szuflady wyciągał zdjęcia. Na każdym z nich malował się słodki blondyn o ogromnych błękitnych oczach. Wbrew temu, że wyglądałem na tym zdjęciach uroczo i w każdej innej sytuacji wyrwałbym mu je jakoś nie potrafiłem tego z robić. Z uśmiechem stałem za nim opierając głowę na jego ramieniu i przyglądając się jak przekłada fotografie. Na każdej byłem ja. Sam. Trafiło się też jedne zdjęcie z Leo, na widok którego skrzywiłem się tylko. Gdy jednak w dłoni bruneta pojawiła się fotografia przedstawiająca wysoką szczupłą kobietę o długich blond włosach, umięśnionego bruneta i trzymające ich za ręce małe dziecko poczułem dziwne, bolesne ukłucie. Wyrwałem z rąk zaskoczonego Aaron'a fotografię i przedarłem na pół po czym rzuciłem na podłogę i wybiegłem z pokoju.
Nie wiedziałem czemu to się stało. Zawsze ignorowałem swoją przeszłość, rodzinę twierdząc, że i tak ich nigdy nie kochałem. A oni nie kochali mnie. W tym momencie jednak czułem się przybity. Gdybym urodził się w innej rodzinie...byłbym normalny? Ciągle zadawałem sobie to pytanie. Dlaczego musiałem przyjść na świat jako anioł? Może moje życie mogłoby wyglądać zupełnie inaczej gdybym trafił do innej rodziny? Usiadłem na schodach prowadzących z piętra na parter. Wtedy nie poznałbym Aaron'a. A on był wart tych wszystkich przykrości i bólu które musiałem znosić. Z resztą...nie mogłem się tak użalać. On przeżył więcej ode mnie. Wykorzystywany przez dorosłych, oddawany z rodziny do rodziny, mieszkający w domu dziecka. Z zamyślenia wyrwały mnie ciche kroki a potem czułem ciepłe dłonie bruneta zaciskają mi się wokół ramion.
- Przepraszam Ashton...Nie powinienem grzebać w twoich rzeczach -powiedział a ja poczułem się jeszcze gorzej słysząc w jego głosie poczucie winy.
- Nie szkodzi...Po prostu wciąż nie mogę im tego wszystkiego wybaczyć. -westchnąłem- Przepraszam. Zachowałem się jak dzieciak.
Wstałem i z powrotem wszedłem do swojego pokoju. Podchodząc do szuflady zgarnąłem wszystkie zdjęcia i wepchnąłem je do tylnej kieszeni spodni. Mimo złych wspomnień chciałem je zatrzymać. Po za tym jednym, które rozdarte nadal leżało na zakurzonych panelach.

Aaron?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz