sobota, 6 sierpnia 2016

Od Aaron'a C.D Ashton'a

Wpatrywałem się w niego pustym wzrokiem. Komoletnie zbił mnie tym i odsunął od siebie całe moje zdanie na swój temat i kompletnie nie wiedziałem co myśleć.
- Aaron powiedz coś, proszę Cię... - zwróciłem spojrzenie na chłopaka. Byłem przytłoczony. Czy mogłem odwrócić się od niego z powodu jego przeszłości? Czy mogłem zignorować najcudowniejszego chłopaka na świecie, no przynajmniej nadal w mojej ocenie dla czegoś co było kiedyś? Zachciało mi się płakać gdy tylko spojrzałem na niego. W jego oczach widziałem tyle negatywnych emocji, nie było tam gniewu, nienawiści...  Jedynie smutek i strach.
Ashton tak bardzo mnie uszczęśliwiał, sprawiał mi tyle radości, bez niego moje życie znowu było smutne, znowu byłbym sam... Nie. Nie zostawię go.
Wyciągnąłem w jego stronę dłoń i ruszyłem na czworaka w jego stronę. Oparłem spokonie głowę o jego tors ponownie. Ashton położył się koło mnie i przytulił. Spojrzałem na jego twarz, zdawało mi się, że jest mokra od płaczu.
- Jestem dla Ciebie teraz zwykłym, beznadziejnym frajerem, nikim, zerem, prawda Aaron? - przyciskał mnie do siebie mocno.
- Nie... Jesteś cudowny. Nie zostawię Cię Ashton. Jesteś dla mnie najważniejszy na świecie - nie wiedziałem czy to miłość, ale gotów byłem oddać za niego życie, wybaczyć mu wszystko, chyba bym zwariował gdyby ktoś mi go odebrał. Może i przerażał mnie fakt, że kogoś zabił. Te słowa odbijały się echem w mojej głowie. Nie mogłem, musiałem go przy sobie zatrzymać.
Tak, to chyba była miłość.
Jak łatwo się zakochać. Uniosłem się do góry i pocałowałem w czoło. - Nie możesz odejść... - teraz ja się popłakałem. To musiało go tak bardzo boleć, przeszedł przez tak wiele. Chociaż nie mogłem, nie umiałem chciałem go ochronić przed całym złem jakie jeszcze mogło go dotknąć. Nie mógł cierpieć i miał być szczęśliwy.
- Wracamy? - spytałem podnosząc się na nogi usiadłem na jego kolana. Złapałem za obie dłonie i pociągnąłem do siebie całując w usta. Poczułem metal na wargach od kolczyka chłopaka i wpiłem się w jego usta mocniej. Tak bardzo nie chciałem stąd iść, przez myśl mi przeszło, że gdziekolwiek Ashton by nie był, chciałbym być tam z nim. Chłopak dotykał moich plecy, delikatnie tak jakby bał się, że zrobi mi krzywdę. Położyłem mu dłonie na żebrach, ściskając je lekko. Pozwoliłem sobie wsunąć dłonie pod jego koszulkę. Odczekałem chwilę, ten jednak nie zrobił nic co by jakkolwiek mnie odrzuciło. Spokojnie dotykał moich ust swoimi a ja poczułem, że drżę.
 Z nerwów
Zdenerwowania
Pewnie obu...
Odsunąłem się od chłopaka.
- Wracamy? - spytałem odsuwając się od niego - Chcę iść jeszcze na naleśniki. - chłopak był nie swój, smutny, nie dziwiłem mu się, otworzył się przede mną, szczerze wątpiłem, że ktoś jeszcze o tym wiedział.
Nawet jeśli nie żałuje to chciałem być tym,  przy którym zapomni.
- Ashton? - złapałem jego dłoń dając mu do zrozumienia żeby się zatrzymał. - Weź mnie na barana! -  poprosiłem. Miałem wrażenie, że moje serce topnieje gdy usłyszałem słodki melodyjny śmiech. Z pomocą blondyna wdrapałem się na jego barki. Z jednej strony musieliśmy wyglądać śmiesznie, a z drugiej... Boże czy ja mogłem mu nie wybaczyć? Chciałem zapomnieć o tym co mi powiedział. Miałem zamiar żyć tak, jakbym w ogóle o tym nie wiedział.
Zszedłem z niego dopiero przed wejściem do miasta.
- Nie było Ci za ciężko? -  spytałem dla pewności. Nie wiedziałem na jak wiele mogę sobie pozwolić w obecności innych ludzi, nie chciałem żeby się mnie wstydził czy coś.
- Nie, gdzie chcesz iść? - spytał rozgladając się dookoła. Miasto pod koniec dnia było dość spokojnie.  Odpoczywało przed tym co miało stać się wieczorem. Wiedziałem gdzie chcę iść. To tylko dwie ulice stąd więc Ash nie powinien być zły. Złapałem go za nadgarstek i ruszyłem w odpowiednim kierunku.

***

Wracaliśmy spokojnie do szkoły trzymałem go za rękę, pewien, że chłopakowi w żadnym wypadku to nie przeszkadza. Gdy wchodziliśmy do szkoły stanął przed nami rudowły.
- To on... - cofnąłem się rozpoznając w chłopaku tamtego, który pobił mnie wtedy ostatni raz, krzycząc, że jeśli komuś powiem skrzywdzi Ashtona.
- A Ty co - chłopak podszedł do mnie i popchnął, zmuszając do cofnięcia się. - Myślałeś, że nie przyjdę pomścić swojego przyjaciela? - wlepiał w nas wrogie spojrzenie.
Przecież nikomu nie powiedziałem. Poczułem jak Ashton wyrywa się z mojego uścisku i rusza do przodu stając między mną a chłopakiem.
- To nie Twoja sprawa blondynku. - odepchnął go i podszedł do mnie.
- To Ty wezwałeś policję? Jak? - wściekłość w jego oczach niemal biła mocniej niż jego pięści.
- Odsuń się od niego - syknął Ashton, a gdy rudy odwrócił się ode mnie niebieskooki wymierzył mu cios w twarz. I tyle wystarczyło. Podszedłem do Asha i łapiąc jego dłoń.
- Choć! Nie potrzebujesz już kłopotów - zmrużyłem powieki. Patrzył na mnie dłuższą chwilę i poszedł za mną zanim wyższy się ocknął.
- Aaron kto to był? - spytał chłopak kładąc dłonie po bokach mojej głowy.
- Jak wtedy nie było mnie przez dwa dni, wyszedłem w nocy się przejść... Poszedłem do klubu za jakimś spitymi typami, jak podszedłem do barmana okazał się nim wiesz... Tamten morderca, poznał mnie i zaczął gonić. W którymś momencie się potknąłem a on mnie złapał. Trzymali mnie tam dwa dni, a potem powiedzieli, że jak komuś powiem to zrobią Ci krzywdę ale ktoś zadzwonił po policję nie wiem kto i teraz coś może Ci się stać bo jeden z nich uciekł... Boże... Ashton przepraszam - szepnąłem ze łzami w oczach - Wybacz mi... Nie powiniem wtedy wychodzić ale to mogło stać się wszędzie - znowu się rozpłakałem. Nie mogłem pozwolić by coś mu się stało.

Ashton?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz