niedziela, 7 sierpnia 2016

Od Aaron'a C.D Ashton'a

Wpatrywałem się kolejno to w Ashtona to na Nathaniela. Niebieskowłosy gotów był rzucić się na chłopaka.
Pobiegłem do Nathaniela i mocno przytuliłem. Chłopak nachylił się do mnie z oczami pełnymi łez.
- Jesteś moim najlepszym przyjacielem ale dobrze wiesz, że za pare dni umrę, proszę zostaw nas samych - szepnąłem, a on zwyczajnie mnie puścił i wyszedł z pokoju mierząc chłodnym spojrzeniem blondwłosego. Kiedy kroki chłopaka umilkły między nami nastała cisza,- której nie umiałem przerwać.
Toczyłem walkę, która rozdzierała mnie mocniej niż wykańczająca mój organizm choroba.
- Aaron? - chłopak zwrócił na mnie wzrok a w jego oczach zalśniły łzy - J-jak to kilka dni...? - zerknąłem na niego, czułem jak ciążąca gula w gardle uniemożliwia mi wypowiedzenie czegokolwiek, mimo wszystko starałem się brzmieć jak najbardziej obojętnie.
- Wyrzuciłem tabletki. - zerknąłem na niego, w oczach chłopaka zalśniła panika, a łza spłynęła po jego bladym policzku. Nie wytrzymałem, zdałem sobie sprawę, że konsekwencji nie da się cofnąć, nie przeniosę się w czasie. Jednak Ash... on miał nie wrócić. Powiedział, że byłem dla niego tylko zwykłą zabawką, nikim. - Wiesz... poczułem się jak dziwka, zabawiłeś się mną i odszedłeś, jak każdy. - szepnąłem, a łzy strumieniami ściekały po moich policzkach. Zerknąłem na chłopaka i nie wytrzymałem. Pobiegłem do niego i wtuliłem w ciepłą bluzę. - Dlaczego mi to zrobiłeś? - załkałem w jego szyję muskając ją ustami. Kiedy jednak chłopak przycisnął mnie do siebie mocniej, spróbowałem go od siebie odsunąć, uderzając w jego klatkę piersiową.
Niestety moja poranna energia sprzed kilku dni ulotniła się w przeleżanych w łóżku godzinach.
- Przestań i tak Cię nie puszczę - warknął ignorując moje słabe uderzenia.
- Ashton - szepnąłem - Dlaczego to zrobiłeś? - ponowiłem pytanie a wtedy sie zaczęło. Opowiedział mi historię swojego dzieciństwa. Ponownie. Wszystko o Leo o tym kim był dla niego kiedyś i o tym jak niewiele znaczył dla niego teraz. Kiedy doszedł do momentu zabójstwa głos mu się łamał, wiedziałem, że się tego wstydzi, jednak fakt, że ponownie zabił człowieka nie ruszył mnie tak bardzo jak to, że to jednak nie jest sprawie, że o wszystkim zapomni.
- Przykro mi - odparlem chłodno. Blondyn płakał mocno w moje ramię a ja nie wiedziałem co robić.
Byłem zakochany.
Kochałem go tak cholernie mocno.
Kochałem jego dotyk, głos, ciepłą skórę, to jaki był szczery i delikatny wobec mnie.
Ale nie chciałem wybaczać. Chociaż... było za późno...
- Ash, nie chcę robić sobie ani Tobie nadziei. Nie będzie dobrze. Myślałem, że nie wrócisz, że mnie zostawiłeś... A byłeś jedyny... Więc po co miałem to ciągnąć? - spytałem słabo, patrząc na niego. Chłopak nadal płakał obdarowywując moją twarz mokrymi pocałunkami.
- Musi być jakiś sposób... Proszę powiedz, że jest jakieś wyjście i nie muszę Cię tracić, że nie odejdziesz - szeptał a ja zacząłem myśleć.
- Gdybyśmy... Odnaleźli mojego opiekuna, pana Cartera. On mógłby pomóc, ale to nie ma sensu - szepnąłem, blondyn złapał moje dłonie. W jego oczach widziałem tyle nadziei. Byłem za dobry, ale nie umiałem go krzywdzić, jednak w jego oczach widziałem, jak bardzo teraz cierpiał.
- To ma sens! Znajdziemy go! - podnosił głos, który rozbrzmiał paniką. - Aaron, znajdziemy go... Znajdziemy, jestem pewien - ukląkłem przy nim zapłakany. Nie umiałem go zostawić. Nie wiedziałem co musiałby zrobić by mnie od siebie odsunąć. Sam zacząłem wierzyć, że damy radę.
- Jestem taki głupi... Co ja zrobiłem - oparłem czoło o jego ramię.
- Cicho Aaron. Nie o tym teraz... Cicho - pocałował mnie w czubek głowy i przyciągnął do siebie. - Wróć ze mną do pokoju, zgoda? - spytał, a ja starłem jego łzy kiwając głową. Podniosłem się i doczłapałem do Nathaniela.
- Słuchaj... Przepraszam, że zrobiłem Ci problem. Jesteś moim... - chłopak nie dał mi skończyć, wziął mnie mocno w ramiona potrząsnął.
- Lubię Cię. Dla Ciebie wszystko mały. - wypuścił mnie z objęć i postawił na ziemi. - Uważaj na niego. - wlepił groźne spojrzenie w Ashtona, zignorowałem jednak to tak samo jak jego reakcję i wtuliłem sie w chłopaka, wychodząc z nim z pokoju.
Weszliśmy do naszego pokoju, poraz kolejny zastając w nim cholerny bałagan.
- Sprzątamy? - spytał wycierając jeszcze twarz, chwycił moją dłoń i przyciągnął do siebie.
- Nie chcę - wtuliłem się w chłopaka. To wszystko mnie zmęczyło. Ash kogoś zabił.
Mój Ash dwa razy odebrał życie ludziom
A ja za nic nie mogłem go zostawić. Chłopak podszedł do łóżka, zebrał z niego rzeczy i odłożył na miejsce. Mimo wszystko momentalnie zapanował większy porządek.
- Usiądź - poprosił, ja wykonałem jego polecenie. Chłopak podszedł do mnie, ściągnął ze mnie koszulkę i pomógł zdjąć spodnie, wsunąłem się pod kołdrę robiąc chłopakowi miejsce. Ashton sam się rozebrał i ułożył koło mnie.
- Ashton? - spojrzałem na niego i ułożyłem dłoń na jego policzku. Chciałem mu to wyznać. - Kocham Cię... - może ani dzień, ani chwila ani miejsce nie były na to odpowiednie, ale nie obchodziło mnie to teraz. Bo co jeśli nie znajdziemy leków? Musiał wiedzieć.
Nim zdążył odpowiedzieć wpiłem się w jego wargi, delikatnie, jak najczulej... Całowałem go spokojnie, bładząc po jego plecach chłodnymi dłońmi, niebieskooki odpłacał mi się tym samym, sunął po moich żebrach. Lekko zawinąłem jego koszulkę wsuwając pod nią chudą dłoń. Ash nie opierał się zbytnio więc ułożyłem jedną na jego karku a drugą na łopatce zawijając wyżej jego koszulkę.

Ashton?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz