niedziela, 7 sierpnia 2016

Od Ashton'a C.D Aaron'a

Kiedy Aaron znikł w tłumie w poszukiwaniu łazienki dokończyłem jedzenie swojej waty. Wyrzucając patyczek na trawę zacząłem spacerować niezbyt oddalając się od miejsca gdzie rozstałem się z brunetem. Nie chciałem by się zgubił. Podczas rozglądania się po tłumie ludzi nadal nie mogłem go dostrzec. Oddalił się zaledwie chwilę temu ale byłem bardzo niecierpliwy. Czułem też dumę z jego odwagi. Na samo wspomnienie o jego występie zrobiło mi cieplej.
Nagle jednak zauważyłem znajomą sylwetkę. Ciemnobrązowe kudły radośnie poruszały się pośród innych imprezowiczów. Odwróciłem się na pięcie ale było już za późno. On też mnie zobaczył. Usłyszałem jego radosny a zarazem pełen kpiny głos wykrzykujący moje imię. Przystanąłem. Wiedziałem, że w biegu nie mam z nim szans.
- No co tam Ashton, tyle lat minęło -rzucił wyciągając ręce do góry w oznace radości.
Uśmiechnąłem się kwaśno i ruszyłem przed siebie. Szedł za mną. Słyszałem jego kroki za sobą. Były spokojne. Przynajmniej dopóki nie  znalazłem się przy wyjściu z festynu. Wtedy jego silna dłoń ścisnęła mój nadgarstek i pociągnęła na bok. Oparłem się plecami o płot a mężczyzna stanął dokładnie na przeciwko mnie. Jak na mój gust za blisko. Przekrzywił głowę na bok przyklejając do twarzy ten szeroki uśmiech i jakby robiąc mi na złość podszedł jeszcze bliżej sprawiając, że nasze ciała się stykały. Położył mi dłoń na policzku i zaczął nieznacznie poruszać palcami jakby szukał czegoś na mojej skórze. Spojrzałem na boki. Nie miałem szans na ucieczkę. Ze zbolałą moną spojrzałem na bruneta a potem na tłum za jego plecami.
Aaron.
Już miałem go zawołać gdy zorientowałem się w jakiej sytuacji mnie zastał.
Obcy facet przykleja się do mnie. W dodatku w ustronnym miejscu. Co on mógł sobie pomyśleć? Patrzyłem jak jego oczy zachodzą łzami. Chciałem do niego podbiec i wyjaśnić to wszystko ale ciemnowłosy nadal napierał. Widząc, że moje spojrzenie utkwiło gdzieś za nim obejrzał się za siebie. Dokładnie w takim momencie by zobaczyć zapłakanego Aaron'a wbiegającego pośród tłum.
- Twój chłopak? -spytał głosem wskazującym na to, że jest z siebie dumny.
- Czego chcesz? -burknąłem
Normalnie już próbowałbym się wyrwać, uderzyć go, cokolwiek. Ale za długo go znałem. Był ode mnie silniejszy a po za tym.....I tak w końcu znowu by mnie dopadł.
- Jak to czego Ashtonku -skrzywiłem się słysząc to zdrobnienie- Tego czego chciałem od początku. Pamiętasz, że wisisz mi przysługę?
W milczeniu słuchałem jego słów. Oddech muskał delikatnie moją szyję ale nie było to przyjemne. Tak samo jak jego dotyk. Od razu przypomniał mi się Aaron. Jego słodki głos, spokojny dotyk....I łzy. Poczułem się jak debil. On mi nie wybaczy. Straciłem go.
- Możesz sobie pomarzyć -warknąłem
Cofnął się jakby zaskoczony moim przypływem agresji. Po chwili jednak znów na mnie naparł. Tym razem brutalniej łapiąc twarz w dłoń i zmuszając bym na niego spojrzał.
- Chciałem na spokojnie. Ale w porządku, zrobimy jak chcesz -wysyczał- Dziś dam ci spokój. Pójdziesz do tego swojego chłoptasia i powiesz mu, że między wami wszystko skończone, że chciałeś się tylko zabawić. O, i że znalazłeś sobie prawdziwego mężczyznę nie taką łajzę.
- Nigdy tego nie zrobię -odparłem piorunując go spojrzeniem.
- Jesteś pewien? A jeśli ci powiem, że w przeciwnym razie trafisz do pierdla gdzie powinieneś wylądować wieki temu? To ja wziąłem na siebie twoją winę. Jesteś mi winny przysługę.
Milczałem. Po samym moim spojrzeniu można było wyczytać, że nie zgadzam się na coś takiego.
- Nadal nie przekonany? -zaćwierkał- Dobrze. W takim razie może pójdę do tego twojego Aaron'a i spiorę go tak, że już nigdy nie wstanie. I doszły mnie słuchy, że bierze jakieś tabletki, tak? Z chęcią je sobie przywłaszczę.
Mówiąc to powolnym krokiem zmierzał w stronę tłumu. Wiedział, że go zatrzymam. To wiedziałem nawet ja. Mogłem iść do pierdla. Mogłem się z nim bić tu i teraz nawet jeśli nie miałbym żadnych szans. Ale nie pozwolę mu skrzywdzić Aaron'a.
- Zaczekaj -burknąłem
Brunet odwróciłem się i uśmiechnął w z wyrazem triumfu. Westchnąłem cicho. Nie chciałem ranić swojego przyjaciela ale co mogłem zrobić?
- I pamiętaj -mruknął kładąc mi dłonie na biodrach- Będę stał za oknem. Jeśli mnie oszukasz zapłacicie obaj.

***

Wchodząc do szkoły zauważyłem leżącego na korytarzu misia. Białego pluszaka, którego wygrałem dla Aaron'a. Schyliłem się żeby go podnieść ale brunet mnie zatrzymał.
- Zostaw -z kpiącym uśmiechem podniósł zabawkę- Sam się nią zajmę.
Nim zdążyłem zaprotestować głowa misia była już oddzielona od reszty jego ciała. Wata posypała się nam pod nogi.
- Ups -wzruszył ramionami.
Wszedłem po schodach na górę. Wkroczyłem do pokoju powoli chcąc odwlec tę chwilę w czasie. Wiedziałem, że jeśli mu to powiem nigdy go nie odzyskam. A jeśli nie powiem on zostanie brutalnie pobity.
- Aaron? -zawołałem w głąb mieszkania
- Czego chcesz? -krzyknął zapłakanym głosem.
Wynurzył się z pomieszczenia i wszedł do salonu. Twarz miał mokrą od łez. Pragnąłem podejść do niego i przytulić ale w tym momencie za oknem zamajaczyło mi czarne skrzydło. Obserwował nas...
- Kto to był? -spytał
Przez chwilę zastanawiałem się czy on też widział to skrzydło. Ale potem uzmysłowiłem sobie, że cały czas patrzył na mnie, więc musiał mówić o tym kolesiu z festynu.
- To mój chłopak. Wybacz ale potrzebuję prawdziwego faceta. Ty byłeś tylko rozrywką -powtórzyłem niczym robot tekst, który usłyszałem od bruneta.
Czułem jak łzy napływają mi do oczu. Słowa ledwo przeszły mi przez gardło. Odwróciłem się i wyszedłem z pokoju.
- Wybacz...-szepnąłem na korytarzu gdy drzwi już się zamknęły.
Wróciłem na dół mijając po drodze rozczłonkowanego białego misia. a raczej kupkę zbitej waty. Pod wejściem do szkoły czekał już na mnie znajomy upadły.
- Brawo -zaklaskał i posłał mi ten swój wkurzający uśmiech- Jestem z ciebie dumny.
A ja nie byłem. Ani trochę. Czułem jakby wszystko zupełnie straciło już sens. Ale wiedziałem, że to nie koniec. Wiedziałem czego jeszcze chce. Bez oporów wsiadłem z nim na motor i wyjechaliśmy na drogę.

Aaron?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz