poniedziałek, 8 sierpnia 2016

Od Aaron'a C.D Cheolsun'a

Chłopak wydawał się sympatyczny, na pewno dużo bardziej niż podczas naszego pierwszego spotkania.
Ciekawe dlaczego?
Może dlatego Aaron, że byłeś kompletnym idiotą łapiąc nowo poznanego chłopaka za tyłek? I na pewno nie było w tym kultury lub taktu.
Przewróciłem oczami na tę myśl i mocniej rozciągnąłem się na łóżku łapiąc za leżący obok niego telefon.
2 nieodebrane połączenia...
Przesunąłem palcem po ekranie tworząc z niego wzór potrzebny do odblokowania telefonu i sprawdziłem numer.
Nieznany.
W tym samym momencie komórka zaczęła wibrować mi w dłoni ukazując kolejne połączenie, znowu od nieznanego numeru. Zignorowałem je i odłożyłem przedmiot, zakopując się w kołdrę.
Najlepszym wyjściem z problemu był sen. Odetchnąłem głęboko, uspokajając rządzę odebrania komórki, pewnie banda gówniarzy chciała sobie ze mnie zażartować.

***

Następnego dnia rano, moje wczorajsze obawy się potwierdziły, żadnych więcej telefonów, tylko ja i czysty spokój.
I fakt, że właśnie dziś miałem zacząć chodzić na kółko teatralne.
Nie wiem co mnie tam pociągnęło, jakoś miałem ochotę iść na te zajęcia, pewnie dlatego, że po prostu byłem dobrym kłamcą. Odgarnąłem kołdrę, która jakby odebrała mi calutkie ciepło i chęć do życia po czym ześlizgnąłem się z łóżka. Pierwszym co musiałem zrobić to toaleta, a przy tej okazji szybki prysznic.
Rozebrałem się, wszedłem do kabiny i pozwoliłem by chłodna woda obmyła moje ciało.
Rozbudzony ubrałem się w jasne rurki, czarny sweter i czarne buty, przeczesując włosy, które zdążyły się skręcić i pobłądzić na wszystkie strony.
Ja chyba nigdy nad nimi nie zapanuję.

Do: Słoneczko
Pamiętasz gdzie mam pokój? Choć na chwilę.
A.C

Wcisnąłem wyślij nadal śmiejąc się ze swojego zapisu. Cheo, w sumie ten jakże oryginalny pseudonim pasował mi najbardziej, był u mnie wczoraj więc nie powinien mieć z tym najmniejszych problemów. O ile nie jest takim głąbem jak jego nowy towarzysz.
No i nie był.
Po kilku minutach nudnego wyczekiwania, lekkie kroki doszły do moich uszu, przez co się zaśmiałem.
- Co się stało? - zerknąłem na jego czarne włosy, nadal nie pasował mi fakt, że Anioł był ode mnie wyższy.
- Robisz coś po szkole? - spytałem, zarzucając sobie na ramię średnich rozmiarów, czarną torbę z nadrukiem logo zespołu. Przyszło mi na myśl, że Cheolsun będzie idealny na te właśnie kółko, a nie miałem ochoty iść tam sam nie znając jeszcze nikogo.
- Nie, a co? - spytał a mój telefon zaczął wibrować. Spojrzałem z przejęciem na zbitą od wielu upadków szybkę po czym odetchnąłem.
To tylko alarm.
- Zaraz się spóźnimy, a ja chcę jeszcze zjeść śniadanie. - poskarżyłem się, chwyciłem za rękaw jego bluzki i wyciągnąłem z pokoju. Zamknąłem drzwi na klucz i ruszyłem wąskim korytarzem, obracając się do lekko zdenerwowanego chłopaka.
- Czemu pytałeś czy coś robię? - zaczął miętolić w dłoni skrawek swojej koszulki, czym nieco mnie irytował. Wzruszyłem ramionami.
- Nie wiem, chciałem, żebyś poszedł ze mną na kółko teatralne, ale gdy przyszedłeś, uznałem, że zmuszę Cię niezależnie od odpowiedzi - odczekałem chwilę by dostrzec na jego twarzy chociaż cień uśmiechu, po czym ponownie odwróciłem się do niego plecami, zmierzając do kuchni.
- Głodny? - spytałem chłopaka, wyjmując z lodówki mleko, odwróciłem się do niego plecami ponownie i sięgnąłem po miskę i płatki.
- Nie, dzięki - zmarszczył brwi, kładąc sobie dłoń na brzuchu.
- Jakiś owoc?
- Nie...
- Może kawa?
- Dzięki, nie chcę.
- Herbata?
- Nie.
- Szklanka wody?
- Daj spokój - chłopak, który stał blisko mnie, walnął w moje ramię, mocniej niż się spodziewałem.
- To nie - odstawiłem puste naczynie do zlewu, unosząc w geście obronnym dłonie. Mój towarzysz roześmiał się, a jego czekoladowe oczy zalśniły. Posprzątałem po sobie i razem z chłopakiem opuściliśmy pokój.
- Masz przy sobie plan? - spytałem - Nigdy nie pamiętam gdzie mamy pierwszą lekcję - zerknąłem na niego swoimi dużymi oczami, ten zaczął w nie patrzeć. Speszony, odwróciłem wzrok. Ludzie zawsze reagowali na mnie dziwnie.
Ale jak mieli tego nie robić mając przed sobą bliskiego anoreksji chłopaka po przejściach na dodatek z białaczką?
Wypuściłem cicho powietrze z płuc i otuliłem ramiona swoimi dłońmi.
- Mam, teraz angielski w sali 207B - jęknąłem na słowa gapiącego się w kartkę Cheo. Nienawidziłem angielskiego.
Cofnij.
Raczej nauczyciela, który na moje nieszczęście był też wychowawcą naszej klasy. Nigdy mnie nie lubił, ile razy nie szedłbym do szpitala on groził mi, że wyrzucą mnie ze szkoły bo ciągle jestem na wagarach. Zawsze był taki zimny wobec mnie, nie wiedziałem jednak czemu. - Coś nie tak? - spytał czarnowłosy widząc moje roztargnienie.
- Zamyśliłem się - zbyłem go, przy okazji odganiając od siebie przykre myśli o mojej jakże beznadziejnej egzystencji.
- Widać - mruknął tylko. Dalszą drogę do klasy przebyliśmy w milczeniu, niestety droga była daleka, a cisza nieznośna. Ale jakie tematy miałem z nim poruszyć?
Zawsze byłem taki nieśmiały wobec innych, wręcz chłodny.
Nim się zorientowałem siedziałem w klasie, na ostatniej ławce przy oknie, obok burzy niebieskich włosów, znanych pod imieniem Nathaniel.
Zajęcia te były łączone z drugimi klasami, w ramach omawiania jakiegoś projektu, który i tak każdego gówno obchodził. Zerknąłem na drugi koniec sali, gdzie siedział Cheo z jakimś swoim kolegą, jak oceniałem, również drugoklasistą. Posłał mi promienny i szeroki uśmiech, a ja zmusiłem się by unieść kąciki ust w górę.
Czułem się dziwnie z tym jak ogromną życzliwością mnie obdarzył. Tym samym naszła mnie myśl, że właśnie zachowuję się jak totalny dupek. Wyższy był dla mnie od początku miły i nawet wybaczył mi moją głupotę, a ja zastanawiałem się czy dobrze robię w ogóle z nim rozmawiając?
- Aaron Ty idioto - mruknąłem sam do siebie co nie uszło uwadze Nathowi. Obrócił się do mnie wystawiając mi język.
- Miło, że w końcu to przyznajesz, ale czy jest serio aż tak źle, że musisz gadać sam do siebie? - nabijał się ze mnie i tym samym rozpoczął wojnę.
Do końca zajęć rzucaliśmy w siebie głupkowatymi wyzwiskami, zarabiając po dwóch uwagach, aż w końcu zajęcia dobiegły końca.

***

Po dzwonku, który oświadczył wszystkim, że właśnie skończyła się ostatnia lekcja uczniowie jakby podzielili się na dwa obozy.
Ci, których życie prywatne właśnie się zaczynało,
I Ci, którzy szli na zajęcia dodatkowe.
Nie żebym coś do tych drugich miał, bo właściwie wśród nich byłem ja i Cheolsun.
- Czyli każdy uczeń musi chodzić na jakieś zajęcia? - spytał ponownie jakbym to co mówił było ściśle tajnym sekretem.
- Każdy pierwszoklasista - poprawiłem go kiwając głową. Staliśmy wraz z grupką uczniów przed salą przeznaczoną właśnie dla zajęć teatralnych. Bawił mnie fakt, że ona jak i reszta sal, z zajęciami, które w jakikolwiek sposób zajmowały uczniów, znajdowały się właśnie w piwnicy.
Tej, do której nikt nie wchodził
Tej, w której nikt nie sprzątał.

Cheolsun?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz