Dziewczyna patrzyła na swoje ręce, nie bardzo wiedząc co zrobić.
- Ash... nie musimy iść jeśli nie chcesz. Teraz pewnie wolisz zadzwonić do przyjaciółki, wygadać się. Popłakać, zjeść sobie lody... rozumiem. Nie musimy dzisiaj iść jeśli nie chcesz. - mówiłem łagodnie z uśmiechem na twarzy. Dziewczyna jednak dalej stała jak wryta. Podszedłem do niej od tyłu i przytuliłem ją. Nie wiem czemu. Żeby ją pocieszyć? Tak, na pewno tak. Bo chyba ona mi się nie podoba, nie...? Prawda? O kurde.... Nie odsunąłem się jednak. Czułem jak dziewczyna się rozluźnia. Złapała swoimi dłońmi moje ręce.
- Słabo mi... - powiedziała nagle i osunęła się na mnie.
Bez namysłu wziąłem ja na ręce. Zemdlała. Zaniosłem ją do mojego pokoju i położyłem na kanapie. Luna i Diego od razu musiały obwąchać gościa, ale odgoniłem je. Przyniosłem wodę i szklankę, następnie położyłem je na stoliku, a następnie ruszyłem do kuchni. Namoczyłem zimną wodą ścierkę i wróciłem do pokoju. Usiadłem obok dziewczyny i położyłem jej materiał na czole.
Ashlynn?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz