piątek, 5 sierpnia 2016

Od Ashton'a C.d Aaron'a

Chłopak złączył nasze wargi a ja zdumiony nawet nie zaprotestowałem. Mogłyby go w tym momencie odepchnąć i kazać spadać. Ale nie potrafiłem. Z dwóch powodów. Po pierwsze podobało mi się to. Uczucie, że jest tak blisko napełniało mnie dziwną radością. Po drugie znałem Aaron'a na tyle dobrze że wiedziałem że mogę mu tym sprawić przykrość. Jednak pomimo tego nie odwzajemniłem też pocałunku. Nie mogłem. Przed oczami pojawiła się identyczna sytuacja sprzed kilku dni gdy tak jak teraz staliśmy blisko siebie łącząc usta. I kiedy poczułem się naprawdę dobrze on wybiegł zostawiając mnie tam samego. Wciąż nie wiedziałem czemu to zrobił. Nie miałem też pewności że nie zrobi tego tym razem. Uczucie odrzucenia, które wtedy poczułem było nie do wytrzymania. Jeśli tym razem będzie tak samo? Jeśli znów wyrwie się i ucieknie? Cały czas stałem nieruchomo nieco odrętwiały ale zdumienie zachowaniem chłopaka minęło. Chyba zauważył że coś jest nie tak bo po dłuższej chwili odsunął się trochę opierając swoje dłonie o mój tors.
Spoglądał na mnie, a ja na niego. Zastanawiałem się co ja właściwie dla niego znaczę. Wiedziałem że byliśmy kumplami. To na pewno. Ale czy łączyło nas coś więcej? Czy zwykły przyjaciel kupiłby mi bluzę przekraczającą mój budżet? Albo czy złapał by mnie rękę lub chociaż pocałował? Na te pytania mogłem sobie bez trudu odpowiedzieć. Ale to nie zmieniało niczego. Jeśli czułby do mnie coś więcej... Nie zniósłbym tego że mógłbym go stracić. Jeszcze na nikim mi tak nie zależało. To było dziwne mieć tak bliską osobę na której ci zależy. Chyba nigdy kogoś takiego nie miałem. Nawet rodzice....Zmarszczyłem brwi na samo wspomnienie o nich.
- Coś nie tak? -spytał dostrzegając mój wyraz twarzy
O ile jeszcze chwilę temu wręcz tryskał radością teraz stał przede mną z niepewnym wyrazem twarzy. I to mnie przekonało. Chciałem wierzyć że tym razem nie ucieknie.
I nie uciekł.
Położyłem swoje dłonie na jego szyi i ponownie musnąłem jego usta swoimi. Tylko że ja zrobiłem to z większą pewnością, nieco agresywniej jakkolwiek to zabrzmi. I to nas właśnie różniło. Nie wiedziałem jak pomimo tylko różnic mogliśmy się tak zaprzyjaźnić.
Odsunąłem się i spojrzałem brunetowi głęboko w oczy. Złapałem go za rękę i pociągnęłam do mieszkania. W kuchni Aaron oparł się o blat a ja położyłem dłonie po obu jego stronach uniemożliwiając niemal jakikolwiek ruch.
- Czemu to zrobiłeś? -spytałem przygryzając nerwowo wargę.
Chłopak patrzył na mnie ale celowo unikałem jego spojrzenia. Pytanie było głupie. Nie wiem po co w ogóle je zadałem. Ale wypowiedzianych słów nie dało się cofnąć. Nie słysząc żadnej odpowiedzi kontynuowałem dalej.
- Nie chcę się oszukiwać. Jeśli w ogóle nie jesteś zainteresowany to dam sobie spokój. Ale muszę wiedzieć. Bo nie wytrzymam -teraz moje dłonie spoczywały już na biodrach Aaron'a
Czułem się dziwnie. Niemal cała pewność siebie uleciała ustępując miejsca nerwowym oddechom. Chciałem znać odpowiedź jak najszybciej.
- A ty? -spytał spokojnie jakby nie zdając sobie sprawy z walki jaką toczyła się teraz we mnie- Dlaczego to zrobiłeś?
Brunet nie stał już na ziemi ale siedział na blacie oparty o ścianę. Moje dłonie wciąż spoczywały na jego bokach, a wzrok ani na chwilę nie zmienił obiektu zainteresowania. Ponownie przygryzłem wargę i wzruszyłem ramionami wlepiając wzrok w jakiś nieistniejący punkt na ścianie tuż za chłopakiem. Tylko na tyle było mnie teraz stać. Głupie wzruszanie ramionami.

Aaron?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz