Gdyby był sposób żebym mógł okazać jak bardzo jestem szcęśliwy, chętnie bym go okazał.
Przez pierwsze minuty cały czas chichotałem irytując panie siedzące przed nami.
- Aaron, zamknij się - skarcił mnie chłopak a ja skuliłem się w gotowy na horror mojego życia. Kątem oka dostrzegłem, że Ashton się mi przyglądał również ptrzyłem na niego przez dłuższą chwile, dopóki pierwszy piskliwy dźwięk, nie rozszedł się po sali kinowej. Drgnąłem gwałtownie, niemal spadając z fotela co wywołało falę śmiechu u mojego przyjaciela.
- Nie śmiej się - syknąłem do niego zdenerwowany. Ponownie podkuliłem nogi tym razem opierając swoje plecy o jego ramię, skupiłem się na filmie.
Ze sceny na scenę przerażał mnie mocniej. Ash chyba miał rację. Powinienem iść na ten dla 6-latków. Nim się zorientowałem oglądałem film z zamkniętymi oczyma ściskając ramię blondyna. Ten już się ze mnie nawet nie śmiał, choć oglądał film z ogromnym zainteresowaniem. Ja jedynie co jakiś czas podrygiwałem.
Dwie godziny minęły mi wyjątkowo długo. Zalany potem przemywałem twarz dłonią, Ashton stało koło mnie i śmiał się głośno, trzymając za brzuch.
- Nie mogę uwierzyć, że tak bardzo się bałeś- mruknął między mocnymi chichotami. Przeczesałem dłonią włosy doprowadzając się do ogólnego porządku. Wysuszyłem ręce i uderzyłem chłopaka w brzuch.
- Za co to! - obruszył się patrząc na mnie z szerokim uśmiechem. Jego oczy błyszczały i jeśli był taki szczęśliwy na jakiego wyglądał chciałem żeby był taki zawsze. Otworzyłem drzwi i przepuściłem chłopaka.
- Pójdziemy coś zjeść? - spytałem niemal podskakując. Czułem się rozluźniony i zadowolony. Chłopak skinął głową w odpowiedzi.
Cóż daleko nie szukaliśmy. Opuściliśmy budynek kina niemal natychmiast wpadliśmy na wielki szyld Mc'Donalda więc poszliśmy tam bez większych marudzeń. Tracąc mimo wszystko apetyt wziąłem frytki i mrożoną kawę w przeciwieństwie do chłopaka, który niósł swoje zamówienie na dwóch tackach.
- Smacznego - roześmiałem się głośno ze słomką w ustach. Ku mojemu jednak zaskoczeniu to chyba było za mało bo całą swoją porcję zjadł całą w niecałe dwadzieścia minut.
- Jesteś nienormalny - zaśmiałem się.
- Wcale nie, jestem po prostu głodny. Wracamy? - spytał wyrzucając zawartość tacki do śmieci. Dogoniłem go w połowie drogi kiedy przechodziliśmy między szyldami sklepów.
- Patrz, patrz, patrz - Ash złapał mnie za ramię i pokazał czarną bluzę z białym nadrukiem. Zaczął ją wychwalać i opowiadać jak bardzo mu się podoba, i że niestety na tę chwilę go na nią nie stać, a ja nie mogłem się powstrzymać. Tłumacząc sie pójściem do łazienki wbiegłem do sklepu i wziąłem bluzę przeznaczając no jednak sporą część swoich oszczędności. Mały problem miałem jedynie z rozmiarem więc na wszelki wypadek wziąłem M, nie za duża, nie za mała ale luźna. Spakowałem bluzę do swojej torby i dogoniłem stojącego już przy wejściu chłopaka.
- Nie utopiłeś się tam? - zaśmiał się Ashton a ja jedynie uśmiechnąłem zdając sobie sprawę, że nie zna moich prawdziwych powodów mojego opóźnienia.
- Ashton, a co do tych leków... Ty nie wiesz czemu oni je zabrali? - niebieskooki momentalnie spoważniał i pokręcił jedynie głową. Wzruszyłem ramionami, a on położył dłoń na moim ramieniu.
- Ale ej... Najważniejsze, że je odnaleźliśmy- zacisnął mi dłoń na ramieniu a jego oczy lśniły wydawały się bardziej niebieskie niż kiedykolwiek wcześniej.
Podczas tej krótkiej rozmowy zdążyliśmy dojść do pokoju. Chłopak z zadowoleniem rozwalił się na łóżku wzdychając.
- Z czego się śmiejesz? - spytał blondyn patrząc na moją minę. Ja wyjąłem z torby sklepową reklamówkę i podałem mu.
- To dla Ciebie... Wiesz, chociaż tak mogę Ci się odwdzięczyć za to wszystko co dla mnie zrobiłeś a ona tak bardzo Ci się spodobała... - spojrzał na mnie z zaskoczeniem i w pośpiechu wyjął bluzę. Widziałem to zmieszanie na jego twarzy kiedy patrzył to na mnid to na ubranie. - Daj spokój - zaśmiałem się widząc, że autentycznie się wstydzi. - Nie ma za co - usiadłem obok niego i wziąłem od niego bluzę. W tym samym momencie chłopak bardzo mocno mnie przytulił. Raczej się tego nie spodziewał, a jeżeli sprawiłem mu przyjemność to niczego więcej nie było mi potrzeba. Odwzajemniłem jego uścisk czerpiąc wiele przyjemności ze zwykłego dotyku.
- Dziękuję - szepnął i po dłuższej chwili wypuścił mnie z objęć. Nie przymierzając prezentu, złożył go ładnie i ułożył w szafie. Patrzyłem na niego jeszcze chwilę po czym zwróciłem wzrok za okno, gdzie słońce nadało chmurom różowo-fioletowej barwy.
- Patrz jak ładnie - wzruszyłem się i wyszedłem na balkon, siadając na barierce odzielającej go od pustej przestrzeni. Zapatrzony omal nie zleciałem gdy blondyn mocno złapał mnie za żebra.
- Nie spadnij - ostrzegł mnie, a ja doszedłem do wniosku, że to najpiękniejszy dzień mojego życia. Spojrzałem na chłopaka by dojść do wniosku, że barwa nieba jakby podkreślała jego oczy. Wydał mi się teraz jeszcze bardziej przystojny. Westchnąłem cicho nie odrywając wzroku od jego twarzy. Zsunąłem się ponownie na ziemię i złapałem nadgarstki chłopaka. Ten spojrzał na mnie zaskoczony jednak nim zdążył się odezwać ja uniosłem na palcach i wpiłem w jego wargi.
Nie wiedziałem czy mogę to zrobić.
Nie wiedziałem czy tego chce.
Ale wiedząc, że w wejściu do pokoju nie zobaczy nas nikt nie chciałem się odsuwać dopóki sam mnie nie odepchnie.
Nie tym razem.
Tak, to było beznadziejnie głupie.
Ale ja po prostu byłem głupi.
Ashton
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz