Zatrzymał się na chwilę i spojrzał na mnie. Wykonał kilka szybkich kroków skracając tym samym odległość nas dzielącą do zera i....pocałował mnie. Stałem sztywno póki nie zrozumiałem, że...podoba mi się to. Nie odepchnąłem go, wręcz przeciwnie. Położyłem dłoń na jego karku i odwzajemniłem pocałunek gdy brunet wyrwał się. I wyszedł.
Jak się poczułem? Jak totalny idiota. W jednej chwili do mojej głowy wpadło tysiące myśli i tłumaczeń tej głupiej i niezręcznej sytuacji. Miałem tylko jedno wyjaśnienie na to co się stało. Aaron się mną zabawił. Pewnie udawał tę całą białaczkę bym szybciej się do niego przekonał. A gdy już go polubiłem powoli usypiał moją czujność by jak to zrobił przed chwilą pocałować mnie. Po co to zrobił? Pewnie żeby się przekonać czy jestem gejem. A teraz skoro już to wie to zapewne wybiegł stąd by rozpowiedzieć całej szkole, że jestem pieprzonym homo.
Czułem jak ogrania mnie gniew. Miałem ochotę rozwalić całą tę szkołę, pozabijać wszystkich ludzi, byleby tylko mieć od tego wszystkiego święty spokój. Nie mogłem uwierzyć, że Aaron był do czegoś takiego zdolny. Po tym jak mu zaufałem? Jak chciałem mu pomóc ryzykując tym wywaleniem z akademii? Wściekły zacząłem zrzucać wszystko z półek dając upust gniewu. Darłem swoje książki, zeszyty, rozrzucałem je po całym pokoju. Trwało to może około kwadrans po czym zrezygnowany padłem na podłogę kuchni. Po raz pierwszy w życiu czułem się jak śmieć. Po raz pierwszy zacząłem obawiać się tego co będzie jak wyjdę z pokoju. Jedyne czego się spodziewałem to szydercze śmiechy i wyzwiska innych uczniów. I to wszystko przez tego pieprzonego dupka. Skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej w taki sposób jak to robią naburmuszone dzieci. Poczułem coś twardego pod bluzą. Rozpiąłem ją i odchyliłem patrząc jak z wewnętrznej kieszeni wypada płyta. Nagranie z monitoringu. Teraz skoro wiedziałem, że Aaaron udawał mógłbym ją zniszczyć. A jednak nie miałem nic do roboty więc podniosłem się z podłogi i usiadłem na kanapie w salonie. Na kanapie, na której jeszcze kilka godzin temu siedział Aaron wyznając mi jaki to jest chory. Kłamca. Wsadziłem płytkę do odtwarzacza i spojrzałem na ekran. Musiałem trochę przewinąć, bo sytuacja w łazience miała miejsce po południu a nagranie zaczynało się od godziny 7 rano. W końcu dotarłem do godziny 15:20 czyli mniej więcej wtedy gdy wszedłem do szkoły. I po chwili rzeczywiście na ekranie pojawiła się moja sylwetka zmierzająca do męskiej toalety. Pięć minut później wchodzą tam też dwaj mężczyźni. Nie mogłem ich rozpoznać, bo nagranie uchwyciło tylko plecy. Musiałem poczekać do momentu aż wyjdą.
Czekałem przekładając sobie z ręki do ręki pilota. Czy ja naprawdę tyle siedziałem w tym kiblu? W końcu drzwi otworzyły się i na korytarz wyszli dwaj nieznajomi. Zatrzymałem nagranie i zrobiłem przybliżenie na ich twarze. Od razu rozpoznałem jednego z nich. Ten tępy osiłek, który wyciągnął mnie z krzaków. Drugiego nie znałem. I nawet nie muszę znać. Skoro to wszystko kłamstwo to to, że wiem kto ukradł leki nic nie zmienia. Wyciągnąłem płytę z odtwarzacza i przełamałem ją na pół. Potem otworzyłem okno i wywaliłem odłamki na podwórko. Patrzyłem jak zlatują i z cichym dźwiękiem lądują na chodniku. Odwróciłem się i rozejrzałem po mieszkaniu. Dopiero dotarło do mnie jaki zrobiłem rozpierdol. Rzeczy zarówno moje jak i Aaron'a zajmowały teraz dosłownie każdy centymetr podłogi. Nie chciało mi się tego sprzątać, więc zgarnąłem wszystko w jeden kąt i poszedłem do stojącej przy ścianie gitary. Czułem, że muszę na niej zagrać. To zawsze mnie uspokajało i pozwalało zapomnieć choć na chwilę o tym czego nie chciałem pamiętać. Postanowiłem jednak wyjść z nią za dwór, bo w tym miejscu nie byłem w stanie zagrać czegokolwiek. Wyleciałem przez okno starając się omijać wszelki istoty żywe, które mogłyby zacząć swoje docinki. Skierowałem się do miejsca, gdzie ostatnio Aaron tworzył swoją piosenkę. Nie wiem czemu ale czułem że muszę znaleźć się akurat tam. Było to cisze miejsce, do którego nikt się nie zapuszczał. Idealne na tę chwilę. Wyszedłem za róg i gdy już miałem dotrzeć na miejsce....
Aaron.
Siedział pod tym drzewem.
I co gorsza zauważył mnie. Patrzyliśmy sobie w oczy jakąś chwilę po czym na jego twarz wkradł się nieśmiały, ledwo zauważalny uśmiech. Ale go zauważyłem. I to właśnie to sprawiło, ze znów poczułem gniew. Teraz siedzi tu sobie jakby nigdy nic i posyła mi szydercze uśmiechy? Nieźle Aaron. Naprawdę świetny jesteś w te klocki. Powinieneś zostać aktorem, bo udawanie niewiniątka wychodzi i świetnie. Miałem ochotę posłać mu mordercze spojrzenie jakim poprzednio obrzuciłem dyrektora ale powstrzymałem się od jakiegokolwiek gestu i odwróciłem się tylko na pięcie po czym ruszyłem z powrotem do akademii.
Aaron?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz