Zamknąłem oczy i oparłem podbródek o głowę chłopaka. Dłonie trzymałem na jego torsie wyraźnie czując pod palcami rysujące się żebra. Jego skóra była jeszcze wilgotna. Zacząłem przesuwać po niej palcami w zamyśleniu.
- Ej, to łaskocze -usłyszałem cichy chichot
Uniosłem zaskoczony brew do góry i na chwilę przestałem ruszać dłonią. Potem jednak wpadłem na pomysł, który nieświadomie podsunął mi brunet. Zacząłem go łaskotać, a ten podskakiwał i wiercił się cały czas się śmiejąc.
- Przestań! -wydyszał
Nie miałem jednak najmniejszego zamiaru. Radość chłopaka bardzo mi się udzielała. Lubiłem patrzeć na niego gdy był taki radosny.
Nim się zorientowałem tarzaliśmy się już po piasku. Aaron ciągle próbował się wyrwać jednak ból brzucha spowodowany ciągłym śmianiem się uniemożliwiał mu to. Zacząłem łaskotać go po szyi a wtedy machnął ręką w piasek tak, że drobinki posypały mi się na twarz. Odskoczyłem jak oparzony.
- Aaa! Mam piach w oczach! -ryknąłem przecierając oczy dłońmi.
Aaron leżał niedaleko na plecach z głową zwróconą w moją stronę. Na jego twarzy dostrzegłem triumfalny uśmiech. Skrzywiłem usta w grymasie.
- Co to miało być? -spytałem
Oko zaczęło mi łzawić a ja wciąż nie mogłem pozbyć się wszystkich drobinek.
- Zaczekaj pomogę ci -mruknął podchodząc bliżej.
Gdy zbliżył się na wyciągniecie moich rąk złapałem go za kostki i lekko pociągnąłem. Brunet stracił równowagę i padł jak długi z cichym jęknięciem.
- Ty oszuście -burknął zaplatając ręce na torsie i wystawiając w moją stronę język.
Ja również wywaliłem swój jęzor sprowadzając naszą rozmowę na typową na dzieci z podstawówki.
- Mój i tak ładniejszy -uśmiechnął się szeroko.
Podniosłem się na nogi i podszedłem do mostku. Zacząłem wciągać na siebie dżinsy i bluzę.
- Zbierasz się już? -spytał wyraźnie rozczarowany.
- Zimno mi -odparłem
Nie miałem wcale ochoty stad odchodzić. Tu było mi dobrze. Aaronowi chyba zresztą też. Nie chciałem psuć tej chwili. Zapiąłem rozporek i gdy miałem już nakładać na siebie bluzę poczułem, że czyjeś dłonie oplatając mnie wokół torsu.
- Już ci cieplej? -spytał brunet stojąc za mną i przykładając swoją głowę do moich pleców.
Wybuchnąłem śmiechem. Nie wiem dlaczego ale jakoś zrobiło mi się tak wesoło, że musiałem się roześmiać. Aaron dołączył do mnie i razem jak banda wariatów śmialiśmy się wtuleni w siebie. A raczej on tulił moje plecy podczas gdy ja nadal miętoliłem w dłoniach swoją czarną bluzę.
- Mogę się już ubrać? -zadałem pytanie czując jak na rękach pojawia mi się gęsia skórka.
- Nie jestem dobrym grzejnikiem? -mruknął spoglądając mi w oczy.
- Jesteś -odparłem i wciągnąłem sobie przez głowę bluzę- Ale musisz oszczędzić jakieś ciepło dla siebie.
- Nie martw się tak o mnie. Jestem dużym chłopcem.
- Oczywiście -parsknąłem śmiechem za co oberwałem kuksańca w bok.
Położyłem po jednym z drzew i czekałem aż Aaron do mnie dołączy. Chłopak padł obok na ziemię po czym przeturlał bliżej mnie. Ułożył się tak, że jego głowa oraz jedna ręka spoczywała na moim torsie. Pogładziłem do dłonią po plecach.
- Masz coś przeciwko mordercom? -spytałem w pewnym momencie
Bruneta tak zaskoczyło to pytanie, że aż podniósł głowę i wbił we mnie spojrzenie.
- Co?
- No...mordercom. Tym którzy zabijają i wcale tego nie żałują -wyjaśniłem
Chłopak milczał dłuższą chwilę a potem znów opadł na mój tors stukając swoimi palcami w moje żebra. Bluzę miałem podwinięta w ten sposób, że zakrywała tylko górną część brzucha.
- Czemu pytasz? -odezwał się a jego oddech połaskotał moja skórę.
- Chciałem być z tobą szczery -odezwałem się- Opowiedziałeś mi część ze swojego życia więc chciałbym ci powiedzieć coś o mnie -zrobiłem w tym momencie przerwę ale nie słysząc żadnej odpowiedzi kontynuowałem- Zabiłem kogoś.
Aaron odskoczył momentalnie kilka metrów ode mnie. Patrzył zdezorientowany i zaskoczony tym co powiedziałem.
- Co? Ale kogo? -spytał
Spojrzałem na niego. Tego się obawiałem. Już się mnie bał. A co dopiero gdy się dowie całej prawdy.
- Swoich rodziców -mruknąłem.
Aaron był aniołem. Wątpiłem by zrozumiał co mną kierowało. Ale nie chciałem go oszukiwać. Z kamiennym wyrazem twarzy postanowiłem opowiedzieć całą historię.
- Nigdy mnie nie kochali a ja nie kochałem ich, Właściwie to się nienawidziliśmy. Każda najmniejsza rzecz jaką robili denerwowała mnie. Byli tacy grzeczni, uprzejmi...chcieli bym był taki sam. Nie rozumieli, że tego nie chcę. Od zawsze czułem się tam obcy. Nie pasowałem do aniołów. Zawsze musiałem spędzać czas sam, byłem zwykłym aspołecznym gówniarzem z nadmiarem agresji. Nie muszę chyba wspominać, ze nie miałem przyjaciół? Któregoś dnia obrócili się też przeciwko mnie rodzice. Ojciec zwyzywał mnie od totalnych debili. Twierdził, ze przynoszę wstyd ich rodzinie. Nie wytrzymałem. Podciąłem sobie żyły, Nie udało mi się wykrwawić na śmierć, bo ktoś mnie znalazł. I wezwał pogotowie. Wtedy już ześwirowałem. Wiedziałem, że nie wytrzymam ani chwili dłużej pośród nich wszystkich, Wziąłem nóż i zabiłem rodziców -spuściłem głowę wpatrując się w swoje buty- Dlatego cię spytałem co masz do morderców. Sam nim jestem. Ale chcę żebyś wiedział, że się zmieniłem. Ciebie nigdy bym nie skrzywdził. Nie chciałbym cię stracić.
Aaron?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz