sobota, 6 sierpnia 2016

Od Aaron'a C.D Ashton'a

Gdy chłopak wyznał mi prawdę o naszej przyjaźni poczułem jak wszystkie złe emocje znikają. Natchnęło ogarniające mnie szczęście więc nawet zimne powietrze i woda nie były takie ważne, jedynym problemem były mokre opatrunki, które przestały mieć znaczenie gdy mnie pocałował. Wyraźnie czułem jak jego ręka zaciska się na moich włosach a słodkie wargi poruszają się w tak cudowny i delikatny sposób.
Nie musiał mi mówić o swojej przeszłości, nie chciałem wiedzieć, sam nie należałem do osób, które się tym chwaliły. Ashton odsunął się ode mnie zdecydowanie zbyt szybko ale teraz byłem o to spokojny, wiedziałem, że to nie ostatni raz kiedy miałem go tak blisko.
Nie pozwolę mu odejść.
Nie pozwolę go skrzywdzić.
Jest mój, jakkolwiek by to nie brzmiało.
I cokolwiek by się nie stało.
Usiadłem obok chłopaka kiedy wyszliśmy zrobiło mi się cieplej. Nie mogłem się powstrzymać, że śmiechem zaczesałem do tyłu blond włosy, tak by przestały okalać buzię chłopaka.
- Ładnie mi? - spytał odsłaniając białe zęby, które zabłyszcały.
Zdałem sobie sprawę jak wiele w ciągu tak krótkiego czasu zdążyło się wydarzyć.
Zostałem porwany,
Pobity,
Ashton został pobity,
Odnalazł moje leki,
Pierwszy raz się całowałem,
Pierwszy raz poczułem coś do kogoś, coś tak silnego. Zdjąłem z siebie mokrą bluzę odsłaniając dużą ranę, którą jednak zignorowałem i pewnie przytuliłem się do Ash'a. Poczułem jak obejmuje mnie wokół ramion a po jego plecach ściekały krople wody. Oparłem policzek o jego ramie po czym zaśmiałem się cicho.
- A Tobie co? - zerkał na mnie jak na kompletnego idiotę. Objąłem go mocno i pociągnąłem na piasek. Ziarenka zmieszały mu się z włosami i przyczepiły do pleców a ja opanowany i czysty położyłem na jego klatce piersiowej.
- Jestem teraz brudny! - poskarżył się
- Umyjesz się - odciąłem się jak chłopak mi wcześniej. Jednak jego odpowiedź była nieco brutalmiejsza od mojej. Zepchnął mnie że swojego ciała prosto na piasek. Pod głową zachrzęściły mi drobine ziarenka, wchodząc mi we włosy, okalając plecy, przylepiając się do rąk.
- Teraz ja jestem brudny - zmrużyłem powieki patrząc na niego wrogo.
- Obaj musimy się umyć - skwitował mój i swój wygląd na co prychnąłem.
- Ja nawet brudny jestem słodki, kochany i śliczny - zaplotłem dłonie na klatce piersiowej i wypiąłem mu język.
Chłopak wpatrywał się we mnie co dwzajemmiłem. Intensywność jego spojrzenia przytłaczała. Jednak oczy miał cudowne. Naprawdę mi się podobały i mogłem się w nie długo wpatrywać. Nie chciałem się już powstrzymywać. Położyłem swoje dłonie na lekko różowych policzkach i ponownie pocałowałem.  Każdy nasz pocałunek wydawał mi się tak samo wyjątkowy. Chyba się mie przyzwyczaję. Całowałem go długo, dłużej niż kiedykolwiek wcześniej.
Ashton był śmielszy, lekko napierał na moje wargi, dłonią przesuwając po plecach. Jego ręka była ciepła,miałem wrażenie, że dosłownie mnie ogrzewa.
Było tak dopóki jego dłoń nie przeszła na moje biodro, przy linii bokserek. W moim umyśle pojawiło się wspomnienie. Dorosła dłoń, jedną przytrzymywała mnie za kark, druga w tym samym miejscu co dłoń Ashton'a.
Chłopak musiał zauważyć mój strach bo wolno odsunął się ode mnie i spojrzał z troską.
- Aaron? Zrobiłem coś nie tak? - spojrzał na mnie wystraszony jakbym właśnie dostał od niego w twarz. Spojrzałem chłopakowi w oczy. On nie był tamtym facetem nie chciałby mnie skrzywdzić.
- Nic... - jęknąłem przekręcając się - To nie jest Twoja wina...  - spróbowałem się uśmiechnąć ale chłopakowi to nie wystarczyło. Spojrzał na mnie z troską i łapiąc mój podbródek spojrzał w oczy i zmusił bym ją zrobił to samo.
- Ktoś Cię skrzywdził. Masz mi o wszystkim opowiedzieć. Aaron nie wykręcaj się, chcę wiedzieć - szeptał nie odrywając ode mnie wzroku.
Miałem mu powiedzieć...?
Nikt nigdy wcześniej o tym nie słyszał, nikt nie miał pojęcia, Ashton byłby pierwszy... I jedyny.
Z drugiej jednak strony ufałem mu, chłopak musiał wiedzieć na co się porywa.
- Kiedy miałem trzy lata, moi rodzice oddali mnie do adopcji. Z tego co mi powiedzieli była to zwykła para ćpunów, która miała dziecko z przypadku. Pewnie po prostu pękła im prezerwatywa. - zaśmiałem się sucho a chłopak objął mnie ramieniem. - Do piątego roku życia siedziałem w domu dziecka. Wzięli mnie państwo Carterowie, na początku myślałem, że to bardzo miła rodzina. Nie mogli mieć dzieci więc zajmowali się mną, kobieta jednak zachorowała na raka, więc oddali mnie ponownie. Siedziałem tam sześć lat gdy przyszedł po mnie wysoki mężczyzna ze swoją partnerką. Nie byli małżeństwem ale mogli mnie adoptować ze względu na bardzo dobre warunki. Było cudownie. Dwa najwspanialsze lata mojego życia, wtedy też dowiedziałem się, że jestem chory na białaczkę ale im to jie przeszkadzało. Zdawało mi się, że mnie kochają... Wtedy on zaczął do mnie przychodzić, wchodził do mnie kiedy kładłem się spać, na początku tylko kładł się koło mnie obejmował, przytulał - chłopak zacisnął mocniej swoje dłonie na moim pasie i oparł brodę na ramieniu. - Potem przychodził do mnie... Wkładał mi dłoń pod bluzkę i bokserki, dotykał mnie wszędzie a potem - urwałem- Wykorzystał mnie tylko raz, jakoś po roku przychodzenia do mnie, zrobił to. Ja nie chciałem, broniłem się, wyrywałem jak tylko mogłem, ale co czternastolatek mógł zrobić przy pięćdziesięciolatku. Pamiętam, jak bardzo to bolało. Mówił mi wtedy, że nikt inny nie jest w stanie mnie pokochać i powinienem być mu wdzięczny, że w ogóle mnie dotyka - zaśmiałem się chłodno. Chłopak cały czas trzymał mi dłoń we włosach lekko jakby masując mi głowę. - Potem uciekłem, dosłownie na ulicę... Byłem tam długo, nie wiem ile i nie wiem jak sobie radziłem, jednak kiedy znalazła mnie Alex byłem w opłakanym stanie. Umierałem. Było okropnie, ale dała mi dom, stworzyła rodzinę. No a teraz, jestem tu z Tobą i to chyba najcudowniejsza rzecz jaka mogła mnie spotkać w życiu. Jeśli tak zostanie to... Nie żałuję nawet jednego dnia ze swojego życia. - blondyn otarł włosami o mój policzek i mnie w niego mocno pocałował. W ostatniej chwili udało mi się obrócić i ze śmiechem dostałem buziaka w usta. Złapałem go za policzki, żeby się nie odsunął i lekko przesunąłem po nich kciukami. Kolejny raz położyłem się na piasku, Ashton zawisł nade mną, podsunął lekko kolana tak, że mógł się na nich zatrzymać i położył mi dłonie na żebrach.
Ręce chłopaka były miękkie i przyjemne w dotyku, chciałem żeby robił to jak najczęściej. Wiedziałem jednak, że kiedy tylko opuścimy to miejsce to wszystko się skończy. Zerknąłem kątem oka na chłopaka.
A może nie?
Naprawdę wierzyłem, że jest inni niż wszyscy. Chociaż średnio rozumiałem naszą relację oddałbym wiele żeby zostało jak teraz.


Ashton?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz