Patrzyłem jak Aaron wybiega z pokoju z twarzą mokrą od łez. Spojrzałem na walające się pod moimi stopami papiery. Schyliłem się by je podnieść. Powoli przeglądałem kartkę za kartką czując się coraz podlej. Wyraźnie było tu napisane, że ma białaczkę. I że wyniki nie są dobre. A ja jak debil oskarżyłem go o kłamstwo. Gdy przeczytałem już ostatni dokument miałem ochotę iść się powiesić. Cały czas miałem przed oczami twarz rozczarowanego Aaron'a, jego drżący od emocji głos. A jednak najbardziej zabolało mnie jedno zdanie.
"Nie mam to ja przyjaciela"
Bez przerwy dźwięczało mi w głowie. Zawiodłem go. Był moim przyjacielem. Traktował mnie jak bliską osobę a ja wszystko spieprzyłem. Złożyłem papiery w jedną kupkę i wsadziłem do szuflady chłopaka. Zacząłem też zbierać uprzednio wepchane w kąt przedmioty, którymi w szale rzucałem po pokoju.
Po godzinie nieśpiesznego sprzątania w końcu pokój był już czysty. A mimo to nie poprawiło mi to humoru.Nie było tu bowiem Aaron'a. Jego brak zabolał mnie bardziej niż się spodziewałem. Wiedziałem, że muszę iść go przeprosić. I wiedziałem też, że nie będzie to takie proste. Chciałem by znów mi zaufał. Byśmy dalej się przyjaźnili.
Wyszedłem z pokoju i przechodząc przez korytarze dotarłem do wyjścia. Z rękoma schowanymi w kieszeniach bluzy szedłem powoli za szkołę. Miałem nadzieję, że szybko go znajdę. Robiło się ciemno i nie chciałem by zostawał sam na dworze. Chyba, że może jest już w budynku. I zmienił sobie pokój. Ta myśl tak mnie irytowała, że kopnąłem leżącą na ziemi puszkę z takim impetem, że odleciała kilka metrów dalej. Patrzyłem jak toczy się dalej po ziemi i zatrzymuje się niedaleko drzewa. Pod którym ktoś siedział. Moim oczom ukazała się znajoma szczupła sylwetka skulona pod pniem. Uśmiechnąłem się szeroko.
- Aaron... -powiedziałem cicho podchodząc do chłopaka
- Zostaw mnie. -burknął
- Przepraszam. Nie chciałem...To znaczy...Myślałem, że mnie okłamałeś. Ja...naprawdę nie chciałem -mówiłem urywanymi zdaniami starając się ukryć łamanie w głosie.
Aaron milczał. Nie miałem pojęcia co mam jeszcze dodać więc zdobyłem się tylko na ponowne powiedzenie "przepraszam" po którego usłyszeniu brunet zerknął na mnie.
- Nigdy bym cię nie okłamał. Jak w ogóle mogłeś tak pomyśleć? -spytał
Westchnąłem. Nie znałem odpowiedzi na to pytanie. Sam jeszcze nie mogłem pojąć jaki byłem głupi posądzając go o coś takiego.
- Nie wiem co mi odbiło -powiedziałem siadając obok chłopaka
Odsunął się trochę, co w pewnym sensie mnie zabolało. Ale nie mogłem się też dziwić. W końcu zachowałem się jak świnia.
- Jesteś moim przyjacielem. Nie chcę żebyś umierał. Nigdy więcej czegoś takiego nie zrobię. Obiecuję -wyrzuciłem to z siebie na jednym wydechu
Aaron spojrzał mi w oczy z nieco łagodniejszym wyrazem twarzy. Przysunąłem się do niego i nim zdążyłby zaprotestować objąłem go mocno chowając twarz w jego ramieniu.
- Przepraszam -powtórzyłem niemal szeptem.
Aaron?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz