Czułem się bardzo źle a nawet nie mogłem nikomu o tym powiedzieć.
Bo nie miałem już nikogo... położyłem się pod pniem drzewa i naciągnąłem na głowę sweter. Powoli zacząłem być na to wszystko obojętny, Ashton robił co chciał to było jego życie nie moje.
W życiu zdrowych ludzi, właśnie takich jak blondyn nie było dla mnie miejsca. Skuliłem się mocniej, usypiając. Chude, drobne ciało pozwoliło mi schować się całkiem pod swetrem.
Powoli usypiałem, przez myśl mi przeszło, że chciałbym, żeby była to już ostatnia noc.
Ciekawe...
Byłem słaby a bez leków zostało mi tylko kilka dni, tydzień w najlepszym wypadku.
Bliski zaśnięcia usłyszałem dźwięk. Uniosłem powieki by zobaczyć jego źródło i zobaczyłem puszkę, ciemność nie pozwoliła mi określić po czym, więc odruchowo cofnąłem się w głąb zieleni. Jakaś postać zbliżyła się do mnie a ja nieco spanikowałem dopóki nie okazało się, że to Ashton.
Nawet w ciemności widziałem jak nietypowo niebieskie ma oczy. Najgorsze było to, że gdy tylko się do mnie zbliżył, byłem gotów wybaczyć mu wszystko.
Przepraszał mnie... a z każdym słowem głos łamał mu się bardziej. Patrzyłem jak do mnie mówi i jakoś na myśl przyszedł mi moment pocałunku.
Oblizałem wargi, przypominając sobie jakie słodkie miał usta. Zastanowiłem się czy każdy tak wyglądał czy tylko jego były takie... inne.
Nim się zorientowałem chłopak mocno się we mnie wtulił, ściskając w pasie z taką siłą, że nie mogłem się poruszyć. Wtulił twarz w moje ciało co jakiś czas przepraszając. Jego włosy ładnie pachniały.
- Ashton... - szepnąłem - Obiecuję, nigdy Cię nie poszukam. Nie mam nikogo poza Tobą więc jak mógłbym chcieć Cię stracić? - przytuliłem się do źródła ciepła, drżąc z zimna. Chłopak trącił nosem moją szyję i pomógł wstać.
- Choć do pokoju, musisz się umyć, ogrzać i coś zjeść - poszedł że mną w stronę szkoły oddając swoją bluzę. Była na mnie zbyt duża, bardzo mocno pachniała perfumami blondyna, z ciekawością przyłożyłem dłoń do nosa wąchając jej rękaw. Cichy śmiech Ashton'a uświadomił mi jak głupio musiałem wyglądać.
- Wiem ładne są - z szerokim uśmiechem zwolnił i zrównał swoje tempo z moim. Mnie też chciało się uśmiechać. Bez przerwy na niego patrzyłem, kompletnie zapominając o tym jak okropnie czułem się chwilę temu. Byłem spokojny i szczęśliwy. Weszliśmy do pokoju a ja natychmiast poszedłem pod prysznic uprzednio zabierając ze sobą luźną koszulkę i bokserki typu szorty. Wszedłem do gorącej wody pozwalając by oblała mnie całego. Przyjemne strumienie oblewały mnie wolno, nawet nie wiem ile tam siedziałem ale gdy wyszedłem opuściło mnie całe zmęczenie i przykre myśli. Odpuściłem, nie chciałem dłużej wytykać chłopakowi.
Miał prawo mi w to nie wierzyć, miał prawo czuć się oszukany, w końcu ja też nic mu nie powiedziałem
Potem go całowałem.
Westchnąłem cicho, wytrałem włosy w ręcznik, patrząc na siebie w lustrze. Wyglądałem źle, ale pachniałem truskawkami. Zaśmiałem się na tę myśl i wyszedłem.
W pokoju zastałem cudowne zapachy tostów i naleśników, przeczesałem loki i spojrzałem pytająco na Ashton'a.
Nastolatek uśmiechnął się do mnie.
- Pewnie jesteś głodny - usiadł na moim łóżku robiąc dla mnie miejsce, które zająłem. Faktycznie, byłem cholernie głodny. Usiadłem obok chłopaka, łapiąc jednego tosta.
- Są świetne. Jestem Ci winien dobry obiad - zaśmiałem się z samego siebie. Poczułem jak ręce niebieskookiego mnie przytulają.
Jakkolwiek by to nie brzmiało,potrzebowałem tego bardzo.
- Ashton? - zwróciłem się do niego. - A my... znajdziemy te leki? Pomożesz mi? - chłopak patrzył na mnie z powagą przez dłuższą chwilę.
- Na pewno je znajdziemy. Aaron, na pewno - pozwoliłem sobie na jeszcze chwilę czułości i przytuliłem do niego.
Czułem się tak dziwnie, towarzystwo chłopaka było dla mnie takie... Nie wiem. Bliskość, dotyk kogoś innego były dziwnie miłe. Żałowałem tych wszystkich lat kiedy odmawiałem sobie jakiegokolwiek dotyku i bliskości. Blondyn odwzajemnił uścisk, a ja czerpałem z tego bardzo wiele przyjemnych emocji, odstawiłem talerz na szafkę i wziąłem do ręki pilota włączając kanał. Nawet na chwilę nie pozwoliłem mu się odsunąć. Wykonując wszystkie czynności ułożyłem się na łóżku i odwróciłem do chłopaka. Żaden z nas nic nie mówił, ja że zmęczenia, a Ashton... nie wiem. Opadłem głwę o poduszkę i niemal natychmaist odpłynąłem.
***
Ocknąłem się rano, a raczej w południe. Kiedy tylko otworzyłem oczy zegarek uderzył dwanaście razy. Wtuliłem się w kołdrę nie zdając sobie wtedy jeszcze sprawy z tego, że gdy kładłem się spać było ono nie pościelone, zamknąłem oczy chcąc pójść dalej w stronę słodkiego wypoczynku, gdy naszła mnie myśl, tak bolesna, że niemal się przewrócił.
Cholera jasna, szkoła.
Przetarłem powieki, zmęczony. Musiałem chociaż iść się usprawiedliwić.
Wyjąłem z szafy jasną koszulę, czarne rurki, umyłem twarz, zęby i uczesałem włosy.
Poszedłem do szkoły z zadowoleniem stwierdzając, że nie czuję się tak źle jak myślałem. Priorytetem mojej podróży był odwiedzenie wychowawcy, jednak chyba nie powinienem wchodzić do sali w środku lekcji więc mogłem spokojnie poszwędać się po szkole. Po drodze do nauczyciela angielskiego wszedłem do łazienki.
Widok, który tam zastałem, raczej mnie nie zadowolił.
Na środku pomieszczenia stało trzech chłopaków,wyraźnie się o coś kłócili każdy z nich miał podwinięte rękawy i dłonie zaciśnięte w pięści jak gdyby zaraz mieli zacząć się bić, czarnowłosy i rudy stali po jednej stronie wlepiajac wzrok w blndyna.
Co gorsza w tym wysokim bkindynie dostrzegłem Ashtona.
- Wyjdź stąd Aaron - chłopak podszedł do mnie i spróbował wypchnąć za drzwi, nie dając nawet chwili na zastanowienie się nad sensem tej całej sytuacji.
- Masz rację pilnuj lepiej swojego chłopaka - krzyknął za nim rudy a ja drgnąłem, Ashton jednak był silniejszy ode mnie i z łatwością wypchnął mnie z białego pokoju.
Ashton?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz