czwartek, 4 sierpnia 2016

Od Aarona C.D Ashtona

Siedziałem pod drzewem zdenerwowany. Kilka razy nawet udało mi się rozpłakać. Prawda była taka, że byłem beznadziejny, zraniłem go i nie wiedziałem jak to naprawić. Użalałem się nad sobą dopóki nie zobaczyłem przed sobą chłopaka, odruchowo zagryzłem wargę i uniosłem kąciki ust w górę, ten jedak odwrócił się bez słowa i odszedł.
Coś zakuło mnie w serce nie myśląc pobiegłem za nim.
- Ashton! - zawołałem go ale nie reagował. Puściłem się biegiem za nim, jednak dogoniłem go dopiero tylko w pokoju.
- Kurwa mac Ashton stój!
- Nie będę rozmawiać z oszustami! - krzyknął a ja spojrzałem na niego zaskoczony.  Przecież nigdy bym go nie okłamał...
- Nie udawaj, że nie wiesz! - krzyknął i podszedł do mnie patrząc mi w oczy - Zrobiłeś ze mnie pośmiewisko! - krzyczał i pchnął mnie, a ja uderzyłem w ścianę - Nie masz żadnej białaczki! - wydarł się i znowu podszedł do mnie. W tym momencie ja mie wytrzymałem. Odepchnąłem go od siebie, wściekły.
- Nie mam?! - ominąłem go i zacząłem wywalać wszystkie papiery, zaświadczenia o badaniach, kilkoma Ashton dostał w twarz - Nie mam?! Jak kurwa mogłeś. Nie mam to ja przyjaciela! Nigdy nie miałem! Wszyscy się ode mnie odwracali, zaufałem Ci! - krzyczałem mając w nosie czy ktoś jeszcze to słyszy - Pocałowałem Cie, nie wiem czemu, potem się wystraszyłem, myślałem, że odejdziesz i mnie zostawisz! Ale ja chciałem żebyś był koło mnie! A Ty... - położyłem sobie dłoń na twarzy coraz bardziej załamany - Nawet nie wierzysz, że jestem chory! Myślisz, że Cię okłamałem! - wydarłem się a z oczu popłynęły mi łzy - Teraz wszystko jedno. Bez leków umrę i wrócisz do swojego cudownego żcyia. Przepraszam, że się w nie wpieprzyłem- wysyczałem mu w twarz nawet nie ścierając łez. Widać przyjaciele nie byli dla mnie. Wybiegłem z budynku. Wszystko zamazywało mi widok. Wybiegłem za teren szkoły rozwinąłem skrzydła i pofrunąłem do góry. Miałem dość, teraz mogłem ginąć.

***

Zmęczony powróciłem na ziemię w lesie obok szkoły. Był środek nocy, moje emocje nadal nie opadły, za każdym razem kiedy przypominały mi się jego złość ogarniała mnie panika i chęć płaczu. Wróciłem do szkoły i poszedłem pod drzewo przy, którym siedziałem wcześniej. Zęby szczękały mi z zimna a ja czułem się paskudnie.
Wysiłek i zmęczenie kompletnie mnie wyczerpały.  Oparłem się o czarny, schorowany pień i skuliłem. Nie było opcji, żebym do niego poszedł.
Nigdy bym go nie oszukał.
Ale...
Chciałem żeby ktoś mnie jeszcze raz przytulił.

Ashton?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz