Usiadłem na balkonie. Widok Ashtona nie ucieszył mnie tak jak wcześniej. Nie mogłem go przytulić, nie mogłem nic zrobić bo wszystko za bardzo mnie raniło.
- Ashton - zwróciłem mu uwagę gdy kolejny raz coś mi zaproponował. Zagryzłem wargi widząc, że jest w mojej bluzie. Zaplotłem dłonie na piersi i jak obrażone dziecko i usiadłem na zimnej podłodze.
- Aaron - chłopak patrzył się na mnie a ja zadrżałem z zimna. Chłolak usiadł koło mnie i mocno otulił ramionami, przyciągając do siebie. Wpatrywałem się w niego czekając aż coś powie, ten jednak zaczął mnie gładzić po włosach.
- Zostaw bo są brudne - odwróciłem się od niego chowając twarz w ramionach. Chłopak to zignorował i mnie przytulił mocniej.
- Ashton czemu mi to robisz? - spytałem ze łzami w oczach - patrzył na mnie zdezorientowany. Ja chyba... Wolałem mieć go dla siebie w ten sposób niż żeby ode mnie odszedł. Wypuściłem z ust powietrze i złapałem chłopaka za bluzę. Jego bliskość była dla mnie taka przyjemna, taka dobra. Tak bardzo chciałem mieć go dla siebie... Niemal wpełzłem na jego kolana, ignorując, że pewnie mu się to nie podoba. Zamknąłem oczy uspokajając oddech i po prostu zasnąłem. W pewien sposób przerażała mnie myśl, że on jest tu obok mnie ale nie będzie mój. Przełknąłem ślinę czując jak odpływam w jego ramionach.
Tak bardzo zmęczony...
Chłopak pozwolił mi zasnąć co też zrobiłem. Obudziłem się w samych szortach i koszulce w środku nocy. Ashton nie spał. Siedział na krawędzi łóżka patrząc na mnie
- Aaron, nie śpisz? - spojrzał na mnie i podniósł się kucając przede mną.
- Nie - zachrypiałem. Bolało mnie gardło i chyba miałem gorączkę. - Ashton, położysz się ze mną? - poprosiłem a chłopak ułożył się koło mnie pod kołdrą. Nadal był ubrany w mojej bluzę, zdążyła przesiąknąć jego słodkim zapachem. Przytuliłem się do chłopaka a ten potargał mi włosy. Po dłuższym czasie ponownie usnąłem, tym razem spokojnie.
Powiedział, że byłem dla niego ważny...
Ale jak ważny?
Nie chciałem mieć w nim tylko przyjaciela.
Nie chciałem naprawdę ale co mogłem zrobić? Chciałem żby to on był zadowolony.
Ja... Poradzę sobie.
***
Obudziłem się wcześnie rano, Ash jeszcze spał. Jedną nogę miał przełożoną przez moje biodro a drugą rękę nadal trzymał w moich włosach. Jego oddech przyjemnie muskał mój kark a ja nie chciałem się ruszać. Mimo wszystko musiałem. Wywinąłem się delikatnie z jego uścisku przez chwilę patrząc na chłopaka. Schowałem jego dłoń pod kołdrę, poprawiając mu kołdrę. Upewniwszy się, że jest mu wygodnie zszedłem do kuchni ignorując ubieranie się. W kuchni stało kilkoro uczniów, też w piżamie, popijając kawę. Przywitałem się z nimi, otrzymając współczujące spojrzenia. Musiałem wyglądać strasznie. Zrobiłem chłopakowi tosty z czekoladą i jajecznicę, oraz kawę i sok pomarańczowy. Wiedziałem, że nie muszę tego robić, ale miło było się o kogoś troszczyć. Gdy wróciłem do pokoju Ashton już nie spał, stał na balkonie wpatrując się w przestrzeń. Odstawiłem na szafkę całe jego jedzenie i podszedłem do niego. Wyciągnąłem rękę chcąc chwycić jego, ale przypomniałem sobie, że nie mogę. Zagryzłem wargi czując się niezręcznie.
- Idź zjeść - rzuciłem nieco chłodniej niż planowałem otrzymując jego zaskoczone spojrzenie - Zrobiłem Ci śniadanie, lubię gotować - uśmiechnąłem się szeroko, nieco sztucznie ale i tak pewnie nie zwracał na to uwagi. Obejrzałem się na chłopaka.
- Idziesz do szkoły? - spytałem chcąc zacząć jakikolwiek temat.
- Nie wiem, chyba tak.. A Ty? - spytał a ja pokręciłem głową przecząco.
- Chybs przejdę się nad rzekę - wzruszyłem ramionami mówiąc o swoich dzisiejszych planach.
- Mogę iść z Tobą? - spytał chłopak przysiadając się obok mnie. Wyglądał na szczęśliwego cieszyłem się, że tak jest. Pokiwałem głową i poszedłem do szafy, z której wyjąłem szarą koszulkę, czarną bluzę i ciemne spodnie. Chciałem pójść tam jak najwcześniej i spędzić cały dzień. Woda zawsze mnie uspokajała i pozwalała spokojnie pomyśleć. Wziąłem niemal godzinny prysznic a wychodząc stwierdziłem, że ładnie pachnę. Jednak tym razem nie zdobyłem się na żaden uśmiech.
Nad rzeką był spokojnie, wiał lekki wiatr, który omiatał blondynowi włosy wokół buzi. Nic nie mówiliśmy, ta cisza stała się przytłaczająca.
- Ashton? - zerknąłem na niego - A co z Tobą? Ty masz kogoś bliskiego? No wiesz... Rodzina albo coś? - spytałem gotowy na wszystko. Jednak widząc jego minę pożałowałem pytania. Uderzyłem go lekko w ramię - Ej.. Rozumiem, nie mów, nie był pytania.
Ashton?
Brak weny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz