Ruszyłem za dziewczyną, a raczej za jej kocią wersją dość długo. Muszę się z tym uporać dzisiaj, bo jutro będzie pełnia i nie zrobi się kolorowo. Skierowaliśmy się do miejsca gdzie las, kończy się tak jakby ktoś uciął ją nożem i graniczy z pustym boiskiem kilkanaście metrów niżej i kilkadziesiąt metrów dalej. Dziewczyna zmieniła się w człowieka i położyła. Schowałem się za kamieniem i poskładałem broń (taka broń jest w częściach) a potem naładowałem. Oparłem ją o kamień. Założyłem do ucha słuchawkę i wyjąłem mikrofon dalekiego zasięgu. Skierowałem go w stronę bandy chłopaków.
- Ona serio myśli że ci się wywinie? - spytał jeden.
- Chyba tak - odparł Kas. - Ale gdy ją dorwę to znowu ją przelecimy...
Tego było za wiele. Przyłożyłem oko do celownika i nakierowałem na jego brzuch. Tak, żeby kula przeszła na wylot, nie uszkadzając organów. Strzeliłem i przeładowałem.
Usłyszałem tylko krzyk chłopaka. Schowałem się za kamieniem.
Ash?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz