Trudno mi teraz opisać co czułem w tamtym momencie. Jednak to nie był strach. No dobra, był, ale to nie o to chodzi. Dziwnie się poczułem. Znowu się zamyśliłem. Co miałem powiedzieć? Jednak nie czułem do niego jakiejś nienawiści, chociaż nie rozumiałem go. Ja jakoś bym nie potrafił zabić swojej rodziny, a tym bardziej swoją młodszą siostrę Katy. Może i mnie odrzucili, ale jakoś nie potrafiłem nawet o tym myśleć. A Ashton... To nie to, że się go zacząłem bać - no może trochę - czy nienawidzić go za ten postęp. Siedziałem w miejscu milcząc. Miałem mieszane uczucia co do chłopaka.
- Widocznie tak miało być. Należało im się, skoro tak skończyli - powiedziałem w końcu.
Ja tam przynajmniej sądziłem. A co jeszcze biorę pod uwagę? Że nic nie dzieje się przez przypadek. Tak. Moje spadnięcie z drzewa i spotkanie Ashton'a też nie było przypadkowe. Tak samo śmierć jego rodziców z jego rąk. Skoro tak się stało, to znaczy, że tak miało być. Los tak zadecydował, a ty tylko spełniasz jego wymogi.
- A teraz ci lepiej, jak jesteś upadłym? Nie żałujesz tego? - zadałem dwa pytania i spojrzałem na chłopaka kątem oka. - Ja tak bym nie mógł. Jestem na to za słaby - stwierdziłem i znowu skierowałem wzrok przed siebie. Chłopak za to wyglądał na nieco zdziwionego.
<Ashton?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz