Dźwięk uderzających obcasów o podłogę, dziewczyna nic nie widziała, pogrążona była w słuchaniu muzyki. Szła przez środek ulicy nie zwracając na nikogo, ona była tu najważniejsza. Tylko nie wiedziała, że to dziś ma zginąć, to ten dzień… jutro rodzice dowiedzą się o jej śmierci, będą płakać i przechodzić żałobę. Jednak ona sobie na to zasłużyła, mimo woli w moich oczach pojawiła się iskierka szczęścia, którą ujrzałam przechodząc przez ulice w szybie czarnego samochodu. Podążyłam za jeśli dobrze usłyszałam Dekką. Była to blondynka o zielonych jak trawa oczach i zgrabnej figurze, jednak na jej nodze była wielka blizna. Przechodziła od kostki aż do kolana, dziewczyna nie zasłoniła ją, sukienka sięgała jej jedynie do ud. Dziewczyna odwróciła się nagle i zaczęła rozglądać po ulicy, zdziwiłam się, jednak nie mogłam tego po sobie poznać. Przeszłam obok niej bez zainteresowania a jej wzrok utkwił w moich plechach. Cofnęła się o krok jakbym miała ją zabić. Skręciłam w prawo do jakiegoś sklepu alkoholowego, tam weszłam i krążyłam między półkami nadal mając na oku dziewczynę, która teraz też, weszła do sklepu. Czyli wilk stał się owieczką… zajebi*cie! Wzięłam pierwsze lepsze wino i podeszłam do tej cholernej kasy gdzie zapłaciłam i wyszłam bez słowa. Musiałam znaleźć tego zleceniodawcę, pier*olony… nie przyjmuje takich zleceń. Potem są same problemy, mogą ci coś zrobić bo wiedzą, że to ty, mogą zniszczyć ci zlecenia. Zabijać twoją rodzinę… choć to było by cudowne, ale obiecałam sobie, że sama to zrobię. Szłam już w kierunku akademika z winem w torebce… muszę się napić, a potem wpier*olić zleceniodawcy. Ale to jutro… dziś jest tylko ja i te pier*olone wino po, którym będę wpierd*ielać się wszystkim do pokoi… pier*ole oni mają problem nie ja. Weszłam do pokoju i od razu otworzyłam alkohol, który piłam z butelki. Nie miałam zamiaru się nim dzielić… położyłam się na łóżku kiedy do pokoju wszedł jakiś chłopak.
- Wypie*dalaj – powiedziałam od razu i znów delektowałam się smakiem słodkiego wina.
- Em… to mój pokój – rzekł a ja rozejrzałam się po pomieszczeniu… ku*wa już jestem pijana? Jeszcze pokoju nie powinna mylić.
- Ech… zaraz pójdę… tylko dopije – powiedziałam i pokazałam mu butelkę do połowy pustą. Zacisnął szczękę lekko zły.
- Dziś pełnia… nie zadzieraj – syknął w moją stronę.
- Wilkołaczek mi się trafił jak miło – prychnęłam i podeszłam do niego.
- Wyjdź… - rzekł a ja wywróciłam oczami.
- Żadnej zabawy z tobą – powiedziałam i skierowałam się do drzwi poruszając dłonią w której miałam alkohol.
Lucas? default smiley xd
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz