wtorek, 19 lipca 2016

Od Logana C.d Ashton'a

Kiwnąłem lekko głową po czym dokańczając cole, wstałem i ruszyłem za chłopakiem, który kierował się w stronę wyjścia z baru. Po drodze omijaliśmy tańczących ludzi, którzy wpadali na innych, w tym na nas. A to tylko z powodu alkoholu, który uderzył im do głowy. Próbowałem omijać ich wszystkich, jednak było to trudne. W końcu Ashton złapał mnie za rękę i wyciągnął z tego tłumu. Wyszliśmy z pomieszczenia, a różnica jaką poczułem była rozwalają. Od razu zrobiło się cicho, na ulicy nie było praktycznie nikogo, nie licząc pojedynczych wyrzutków. Ruszyliśmy w kierunku akademii. Spojrzałem na zegar, który zwisał na jednym ze sklepów. Była godzina ósma, więc mieliśmy jeszcze dwie godziny do ciszy nocnej, za nim zamkną pokoje. „Muszę sobie w końcu kupić telefon” pomyślałem. Miałem już ich chyba z dziesięć, a każdy musiałem zniszczyć. No dobra, tylko połowę zniszczyłem jako wilkołak gubiąc je, albo jako człowiek, gdy to wpadały mi do jakiejś cieczy, albo umierały przez upadek na twarda ziemię. Resztę telefonów zabrano mi, nawet już nie wspomnę przez kogo. Idąc tak w ciszy przez chodnik, dręczyła mnie pewna myśl.
- Ashton? - ten tylko zanucił mi, abym kontynuował. - Serio nie przeszkadza ci ani trochę, że jestem słaby? - „fizycznie jak i psychicznie” dodałem te słowa w myślach. Na prawdę nie rozumiałem go. Chce mu się ze mną męczyć i w kółko mnie ratować? Przecież sam może ucierpieć, tylko dlatego, że ja jestem beznadziejny.

<Ashton?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz