poniedziałek, 18 lipca 2016

Od Logana cd. Ashton'a

Po jego słowach w pokoju zapadła cisza. W głowie myślałem nad jego słowami. Czy były szczere? Miałem tylko taką nadzieję. Przechyliłem głowę w jego stronę, a na twarzy pojawił się blady i leciutki uśmiech.
- Też cię lubię. I to bardzo. Dlatego ci to obiecuje - odparłem.
Jego odpowiedź mnie ucieszyła. Bałem się, że mnie wyzwie od świrów, największych ciot na świecie. A jednak tego nie zrobił. W tej chwili cieszyłem się, że znalazłem przyjaciela. Cieszyłem się, że wtedy spadłem z tego drzewa, a on mnie znalazł. Wróciłem wzrokiem do sufitu.
- Mam do siebie prośbę - zacząłem, gdy już spoważniałem.
- Mów śmiało - powiedział widocznie zadowolony z mojej wcześniejszej wypowiedzi.
- A w sumie mam dwie - poprawiłem się. Podniosłem na łokciach, po czym usiadłem, opierając się o ścianę. Spojrzałem na stolik jak zahipnotyzowany, ale tak nie było. - Chciałbym, abyś mnie nigdy nie opuścił. Jak inni - miałem na myśli śmierć. Jeśli on zginie, to ja już całkowicie wysiądę. - A druga sprawa jest taka, że chcę wrócić na chwile do Hiszpanii, gdzie mają zostać pochowani wszyscy. Pojedziesz ze mną? Nie chcę wracać do tamtych chorych zabaw ze szkoły - miałem tu na myśli Beck'a i jego kolegów, przez których stałem się szkolna dziwką. Skuliłem nogi do siebie i oparłem na kolanach głowę. - A samemu mi się nie uda od nich uwolnić - dodałem już ciszej, przypominając sobie jak wiele razy próbowałem się postawić. Wtedy tyłek mnie bolał dwa razy mocniej niż normalnie.

<Ashton?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz