wtorek, 19 lipca 2016

Od Logana C.d Ashton'a

Chłopak wrócił z nową porcja alkoholu, a ja dalej piłem swoją colę, aby mieć cokolwiek w ustach. Zazwyczaj gdy tylko poczułem ten gorzki smak, wlewano we mnie kolejna porcję.
- Tylko wolałbym ich za wszelką cenę unikać - odparłem wpatrzony w przezroczystą szklankę. Ashton odłożył piwo na stół i opierając się o rękę, którą oparł o ramę siedzenia, przeniósł na mnie wzrok spod swojego kubka.
- Ich? - pokiwałem twierdząco głową.
- Beck może i jest trzy razy ode mnie większy i dałby sobie radę sam, ale nigdy nie chodzi bez kolegów. Zazwyczaj jest ich czwórka - odparłem kierując wzrok na ludzi. Ponownie się uśmiałem widząc jak pijani ludzie się wywracają na parkiecie.
Gdy spojrzałem na chłopaka, miał zamyśloną minę. Zapewne się martwił, że nie da rady. No i w sumie tak może być.
- Dlatego pójdziemy tylko na cmentarz i do mojego rodzinnego domu. Załatwię pokój na jedną noc i jeśli będziesz chciał, możemy jeszcze gdzieś wyjść, ale ja bym nie zbyt chciał. Będą mnie szukać, a w walce może i są dobrzy, to jednak strasznie oszukują. Za nim się zorientujesz, dostaniesz w łeb jakąś metalową rurą - odpowiedziałem przypominając sobie pierwsze spotkanie. Obcy chłopak mnie obejmuje i łapie za pośladek, a gdy zaczynam się wyrywać, nagle leżę nieprzytomny na ziemi.

<Ashton?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz