Patrzyłem się w sufit. Kolejna rzecz z życia Logana, o której nie miałem pojęcia. Dziwne...ojciec jest przeciw przemocy a sam zamiast po prostu pogadać z synem zsyła na niego jakichś szemranych typków. Podrapałem się po nosie i znów wsadziłem rękę pod głowę.
- Po tej jednej akcji zupełnie zrezygnowałeś z nauki walki? -spytałem z niedowierzaniem.
Cóż....znów przypomniałem sobie jak bardzo się od siebie różnimy. Właściwie to jesteśmy jakby zupełnym przeciwieństwem siebie.
- Tak -mruknął niewyraźnie
- To może czas znów zacząć? -podniosłem tyłek z kanapy i stanąłem na środku pokoju- Chodź tu.
Logan jeśli miał wcześniej jakieś zastrzeżenia co do mojego rozkazu i tak posłusznie wstał z fotela przypatrując mi się. Chyba jeszcze nie domyślał się o co mi chodzi.
- Uderz mnie -poprosiłem
Od razu cofnął się parę kroków w stronę fotela.
- Co? -spytał mając chyba nadzieję, że się przesłyszał
- No uderz mnie -westchnąłem- Najmocniej jak potrafisz.
Nadal stał w miejscu z szeroko otwartymi oczami.
- No przecież ci nie oddam tak? Uderzaj -poganiałem go
Logan?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz