sobota, 30 lipca 2016

Od Aarona C.D Ashton

Kiedy biegliśmy czas zdawał się dłużyć, że ciągnące się minuty były przyjemne, mogłem tak wiecznie. Co jakiś czas zerkałem na chłopaka czy się nie zmęczył, ten jednak biegł jakbyśmy dopiero co zaczęli. Po jakimś czasie wybiegliśmy z lasu, a ja poczułem się trochę nieswojo.
- Co jest? - spytał mnie na początku z powagą, ale po chwili roześmiał się głośno - Nie mów, że się boisz - spojrzał na mnie a na jego twarzy wymalowało się rozbawienie, pomieszane ze zdziwieniem.
- Nie boję! - szturchnąłem go w żebra i zaśmiałem. Staliśmy tak dłuższą chwilę, a ja skupiłem się na swoim mimo wszystko zmęczeniu, opierając dłonie na kolanach. Staliśmy tak jakiś czas, gdy do naszych uszu dobiegł cichy, nieprzyjemny łoskot.
Zerwałem się i cofnąłem potykając o jakiś kamień.
- Csii - uciszył mnie i machnął ręką.
- To pewnie zwierzak - mruknąłem, ale na przekór moim słowom  z krzaków wyszło dwoje ludzi, po bliższym kontakcie wzrokowym okazało się, że są to mężczyźni. Obaj wpadliśmy za pierwszy lepszy krzak, przy czym ja, poraniłem sobie nogi.
- Cholera jasna - mruknąłem wściekły, musiałem jak najszybciej odkazić ranę by nie wdało się w nią żadne zakażenie. Poczułem krew spływającą mi po kostce i trochę spanikowałem. Jednak to co toczyło się przed nami groziło dużo większym niebezpieczeństwem. Jeden z nich, blondyn krzyczał coś o niewyjaśnionych porachunkach wymachując nożem na wszystkie strony. Spojrzałem na chłopaka, który po mojej drugiej stronie przypatrywał się całemu zajściu. Chciałem mu powiedzieć, że musimy się stąd jak najszybciej wydostać, miałem przeczucie, że źle się to dla nas skończy.
Moje przeczucie nie myliło mnie nigdy.
Siedzieliśmy w bezruchu, a zabawa przed nami toczyła się w najlepsze. Obaj walczyli o nóż blondyna, jednak to brunet był tym, który dostał go w swoje ręce. Wbijając łokieć w brzuch przeciwnika, był większy i silniejszy więc bez większych trudności powalił go na ziemię.
Dalej ( przynajmniej dla mnie ) wszystko potoczyło się w jakby zwolnionym tempie. Umięśniony brunet bez trudu i większego wysiłku wbił nóż w klatkę piersiową przeciwnika, polała się krew, a mnie zebrało się na wymioty. Odwróciłem wzrok by spojrzeć na swojego towarzysza, który również patrzył w moją stronę, wydał bezgłośne "Nie ruszaj się" a ja pobladłem, bo dokładnie w tym momencie morderca wbiegł między nas chwytając blondyna za koszulkę i uniósł do góry.
- Myślałeś szczeniaku, że Cię nie zauważę? - syknął wściekle, a ja spanikowałem, spróbowałem się podnieść, ale Ashton pokręcił głową, próbując mnie powstrzymać.
To był zły pomysł.
Napastnik był czujny, a zachowanie chłopaka przyciągnęło jego uwagę, przez co odwrócił się i spojrzał na mnie.
To też był błąd.
Wytrącony z równowagi poluźnił uścisk, co nastolatek natychmiast wykorzystał. Mocno zamachnął się nogami kopiąc go w krocze, a zdezorientowany mężczyzna puścił go i zatoczył do tyłu, zaciskając z bólu wargi.
- Biegnij! - wrzasnąłem zrywając się z miejsca i złapałem za rękaw bluzy chłopaka.
- Zmień się! - krzyknął do mnie, ale ja go nie słuchałem, to zajęłoby zbyt wiele czasu, którego nie mieliśmy.
W momencie rozpoczęcia naszej ucieczki, potknąłem się o wystający z ziemi korzeń drzewa.
Upadłem na ziemie i usłyszałem krzyk naszego przeciwnika. Czułem się coraz słabiej, i coraz szybciej traciłem siły, blondyn podbiegł do mnie i chwycił za barki. Musiał zauważyć mój kiepski stan ponieważ jakiś czas trzymał mnie za rękaw.

***

Byliśmy przed szkołą, obaj wystraszeni i zmęczeni wdrapywaliśmy się przez zamkniętą już bramę.
- Jak chcesz wejść? - spytałem, przypominając sobie jego słowa.
- Przez uchylone okno - wzruszył ramionami - Zmień się - powiedział, a ja poczułem kompletny brak siły.
- Nie dam rady - jęknąłem słabo a chłopak westchnął z irytacją i natychmiast rozwinął skrzydła. Te jego nie pasowały do moich, ale kompletnie nie skojarzyłem do "kogo" mogły należeć, chwycił mnie za ramiona i wzbił w powietrze zatrzymując się na dachu, dokładnie przed naszym oknem.
Wsunąłem dłoń do środka i otworzyłem drzwi na szeroko, wpadając do środka. Chłopak znalazł się tam zaraz po mnie.
- Przepraszam na chwilę - nie patrząc na niego wbiegłem do łazienki i natychmiast zwróciłem wszystko co dzisiaj zjadłem. Blondyn zapukał do drzwi pytając czy wszystko dobrze a ja zarumieniony nie odpowiedziałem. Podszedłem do umywalki myjąc zęby i buzie przy okazji opłukałem rany na nogach i rękach. Odwinąłem swoje rękawy widząc na nich siniaki, pewnie po tym jak chłopak złapał mnie za ramiona. Wyciągnąłem je tak, żeby mieć pewność, że nic nie zobaczy i wyszedłem z pomieszczenia.
- Już lepiej dzięki - usiadłem na łóżku a chłopak zaczął wyjmować jakieś przedmioty, jak się domyśliłem pewnie zamierzał wziąć prysznic. - To było dziwne... - jęknąłem a on jedynie skinął głową.

Ashton?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz