wtorek, 19 lipca 2016

Od Willy

Spokojny dzień, jak dla mnie spokojny. Chodzę po mieście i obserwuje. Popatrzyłam na wypadek samochodowy, idiota nie wyrobił na zakręcie. Odwiedziłam szpital, jeden facet umarł przez wypadek, inna baba zmarła z powodu ataku. Eh... Ci ludzie... Umierają na tak banalne sposoby. Pff... Byłam w wesołym miasteczku, jakoś cicho tam się zrobiło od wypadku z diabelskim młynem. Byłam nad jeziorem, ktoś ta był, jakiś chłopak. Mało mnie to interesowało, przeszłam obojętnie obok. Połaziłam jeszcze po ruinach i mieszkaniach ludzi ale znudziło mi się to. Powróciłam nad jezioro. Nadal tam siedział. Woda była niemal jak szkło, jeden dotyk a powierzchnia się naruszy.Wokół było dużo drzew, chłopak siedział na trawie oparty o jedno z drzew z gitarą. Usiadłam naprzeciw niego i czekałam, sama nie wiem na co. Nie miałam nawet ochoty go zabijać. Zaczął grać na instrumencie nucąc jakąś piosenkę. Szybko wpadała w ucho. Zaczęłam kiwać się do melodii. Nagle przestał, rozejrzał się po okolicy. Usłyszałam czyjeś kroki.
-Ktoś idzie - wyszeptałam nadal jako niewidzialny duch. Chłopak był lekko zdezorientowany tym, że ktoś do niego mówi.
-Kto tu jest?- zapytał stanowczo
-Ktoś tu idzie. Wiesz kto? - zapytałam. Ewidentnie myślał, że to jego podświadomość się odzywa.
Nagle zza drzew wyszedł jakiś chłopak.
-Ashton jesteś, z kim rozmawiałeś? - zapytał. Teraz już wiedziałam, że ten który grał to Ashton.
-Z nikim - odparł - Tak mi się wydaje - dodał już półgłosem ale tak, że jego towarzysz nie usłyszał
Poszłam za chłopakami do dużego budynku, akademii. Podążali równym krokiem przez korytarze.
Zauważyłam, że razem mieszkają. Po przechadzałam się po ich pokoju. Nigdzie nie było jakiś zdjęć, rodziny, przyjaciół. No tak, czego innego można było się spodziewać. Jeden z nich poszedł do kuchni. Podążyłam za nim, otworzył lodówkę i czegoś szukał. Drugi zaś, rozłożył się na kanapie. Obserwowałam ich przez jakąś dobę. Potem mi się znudziło. Raz z nudów wparowałam na czyjąś lekcję. Zauważyłam przyjaciela Ashton'a, już wiedziałam że nazywa się Logan. Nauczyciel na chwilę wyszedł, więc miałam scenę do popisu. Wzięłam kredę i zaczęłam pisać jako niewidzialny duch. "WITAM." Przez klasę przeszły szepty. "SKORO WASZEGO NAUCZYCIELA NIE MA MOGĘ SIĘ POBAWIĆ Z WAMI" rozwaliłam wszystkie kartki z zeszytów, po całej klasie latały. "TO JESZCZE NIE KONIEC" Otworzyłam wszystkie okna, wywaliłam większość ławek uczniów w tym Logana i nauczyciela. "CO BY TU JESZCZE ROZWALIĆ?"
Po chwili cała klasa była zdemolowana. "MOŻECIE WYJŚĆ" wyszłam z klasy a po chwili wszyscy uczniowie z niej. Poszłam do pokoju Ashtona i Logana iż przez jakiś czas to tam przebywałam z nudów, a w ich szkole fajnie rozwalać rzeczy i przeszkadzać w lekcjach. Przestałam być niewidzialna i usiadłam w fotelu czekając aż któryś przyjdzie.

Ashton? Logan? Niedługo  wparuje do Ashton'a na lekcję

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz