Stałem jak ten idiota na środku pokoju. Czemu? Jakoś nie potrafiłem obok niego siąść. Po za tym musiałem znaleźć bandaż.
- Za kilka dni się zagoją. Kule już wyjąłem - podniosłem wzrok na szafkę, po czym do niej podszedłem. Wysunąłem górną szufladę, w której trzymałem całą apteczkę, wszelkie leki, igły, nicie, kramy. Wszystko. Ubezpieczam się na przyszłość, gdyż jestem pechowcem i ciągle sobie coś robię. Tak jak w tym ostatnich dniach. Najpierw upadek z drzewa, a potem srebrne kulki.
- Słyszałem niedawno jak ktoś krzyczał - próbował rozluźnić atmosferę. Uśmiechnąłem się delikatnie wyciągając bandaż.
- Jakoś nie potrafiłem się powstrzymać - usiadłem na fotelu, na przeciw chłopaka. Najpierw zająłem się nogą. Podwinąłem stopę do siebie, po czym zacząłem owijać ranę, z której sączyła się niewielka ilość krwi. Na samym początku nie potrafiłem sobie wyobrazić naszej rozmowy. W sumie to się bałem, że chłopak nawet tu nie przyjdzie, że raczej mnie odtrąci. A jednak tu jest. Ten zwykły gest utworzył na mojej twarzy cień uśmiechu. Jednak dalej czułem się spięty. Nie wiedziałem jak mam zacząć rozmowę na temat wczorajszej przemiany. A może jednak nie trzeba? Nie.
- Zawsze po przemianie śni mi się całe zajście jako wilkołak, gdyż nie jestem niczego świadomy. To prawda, że ciebie... - przystanąłem na chwile, bo trudno było mi wypowiedzieć te dwa łatwe słowa. - Też zaatakowałem? - nie potrafiłem podnieść na niego wzroku. Z jednej strony musiałem bandażować swoją ranę, a z drugiej sam kontakt wzrokowy przeprawiał mnie o dreszcze.
<Ashton?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz