Miałem straszne łaskotki, a chłopak to wykorzystał. Próbowałem go odepchnąć, ale za bardzo się śmiałem i nie miałem siły. Najgorsze miałem pod pachami jak i na bokach brzucha. Na szczęście chłopak unikał ran.
- Ashton! - krzyczałem śmiejąc się.
Skończył dopiero wtedy, kiedy dostał ode mnie poduszką. Tym razem to ja byłem góra, gdyż nawalałem go dwoma poduszkami, siedząc mu na brzuchu, jednak nie na ranie. Obydwoje przy tym ciągle się śmialiśmy jak małe dzieci.
- Jesteś jak małe dziecko! - krzyknął Ashton nabierając powietrza, gdyż je utracił przez śmiech. Złapał mnie za rękę, po odebrał poduszkę i uderzył mnie nią. Po prostu jak na piżamowej imprezie dziewczyn.
- A to to nie?! - próbowałem się obronić, przez co chłopak miał nade mną przewagę i znowu mnie przewalił na ziemię. Zawisnął nade mną, a gdy chciałem go ponownie uderzyć, złapał mnie za ręce i przygwoździł do ziemi. - To nie fair! Jesteś silniejszy! - miałem obrażoną minę próbując się wydostać, chociaż rzeczywiście to byłem radosny jak mały szczeniak.
- I właśnie to wykorzystuje - zaśmiał się nachylając głowę nade mną. Pierwszy raz spojrzałem mu w oczy, a uśmiech znowu nie chciał zejść z mojej twarzy.
- Dzieciak - odparłem pokazując mu język.
<Ashton?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz