sobota, 16 lipca 2016

Od Logana cd. Ashlynn

Ashlynn opatrywała moje rany, które nie były aż tak poważne. Nie licząc licznych siników, które za pewne z czasem nabiorą granatowego odcienia, miałem tylko liczne zadrapania. Niektóre głębsze, nie które słabsze. Tylko z sześciu leciało trochę brwi, a może dziesięć razy skóra była po prostu zdarta, jak pęknięty odcisk. Niestety wszystko bolało tam samo. Czułem pieczenie, jednak zacisnąłem zęby i czekałem, aż dziewczyna skończy.
Dosyć długo to trwało. Po skończonym oczyszczaniu ran, niektóre zakleiła plastrami czy czymś takim. Miałem zamknięte oczy i nie zbyt wiedziałem co robi. Nie czułem się lepiej, ani gorzej. Tak samo. Rany dalej bolały, jak całe ciało. Co ja mogłem robić na tym drzewie?
- Gotowe – odparła siadając obok mnie.
Rozluźniłem się nieco, jednak nie mogłem oprzeć się o fotel, gdyż najwięcej ran miałem właśnie na plecach. Naciągnąłem koszulkę, którą musiałem podwinąć, aby dziewczyna mogła i plecy opatrzyć.
- Dzięki – odparłem już spokojny. Nie tylko rany zostały opatrzone, ale także znajdowałem się w akademii w której się uczyłem, a do tego spotkałem ucznia Skyline, a nie jakiegoś pijaka, lub gorzej, pedofila. - Nie wiem co bym zrobił, gdybyś mnie nie znalazła – uśmiechnąłem się delikatnie, acz moja twarz była bardzo blada za pewne. Ashlynn odwzajemniła uśmiech.
- Tak wogle, to jakiej rasy jesteś? - zadała pytanie.
- Wilkołakiem - wtem zaburczało mi w brzuchu. Trochę zrobiło mi się głupio, więc złapałem się za brzuch modląc się w myślach, aby dziewczyna tego nie usłyszała.

<Ashlynn?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz