- Acha....-mruknąłem- Jak chcesz. Zero litości z mojej strony....
- Ej! Ale...? -Sophia spojrzała na mnie a na jej twarzy mieszało się zdumienie i radość.
Dopiero zdałem sobie sprawę jak dwuznacznie to zabrzmiało.
- Nie spokojnie. Nie mam zamiaru cię pobić. -wybuchnąłem śmiechem.
- Jakbyś spróbował, oddałabym dwa razy mocniej.
Nagle zadzwonił dzwonek...Dlaczego przerwy są tak krótkie?
- Co ty na to żebyśmy zerwali się z lekcji? -spytałem
- Z chęcią. Nie mam ochoty na powtórne spotkanie tego profesorka od siedmiu boleści
Pośmialiśmy się jeszcze chwilę po czym zeszliśmy ze schodów. Lepiej było się wynieść z terenu szkoły....Okrążyliśmy budynek nieśpiesznym krokiem aż w końcu dotarliśmy pod bramę.
- Hm....Jeszcze rano nie miałem ochoty jej przekraczać -mruknąłem
- Naprawdę? Aż tak się bałeś?
- Ja? Bać się? Nie...myślałem raczej, że nie napotkam tu nikogo z kim bym się dogadał.
Sophia?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz