Wsłuchałem się w dźwięk gitary. Brzmiała tak pięknie... wręcz bajecznie...
Pokręciłem
przecząco głową, z zamkniętymi oczami, całkowicie wsłuchany w melodię.
Ashton grał jakiś kawałek, którego nie znałem. Jednak był przepiękny.
Nieświadomie się uśmiechnąłem, a nogą zacząłem tupać do rytmu. Po kilku
sekundach chłopak zaczął śpiewać angielskie słowa, które doskonale
rozumiałem. Śpiewał o wolności. O skrzydłach, a gitara dźwięcznie grała w
jego dłoniach. Mógłbym tego słuchać wieki.
Melodia się urwała, a ja
pomału otworzyłem oczy. Wzrok miałem skierowany na chłopaka, który
przyglądał mi się z lekkim uśmiechem.
- Masz talent - stwierdziłem.
Cichy
śmiech Achton'a, a następnie odłożenie gitary na bok, pozwoliło mu
ponowne rozwalenie się na fotelu, zakładając nogi na stół.
- Umiesz na czymś grać? - zapytał.
-
Kiedyś próbowałem grać na keyboardzie, ale przerwałem lekcje -
odpowiedziałem, a uśmiech jakoś dziwacznie zagościł się na mej twarzy i
za nic nie mogłem go zdjąć.
- Dlaczego? - wytłumaczyłem mu, że grałem
na tym instrumencie parę miesięcy, chyba z trzy. Po tym okresie
niestety stałem się wilkołakiem i po prostu sobie odpuściłem. Bałem się,
że niespodziewanie mogę się przemienić. Chłopak pokiwał głową ze
zrozumieniem, a ja odwróciłem wzrok na ścianę obok. Dziwnie się
poczułem, gdy zetknąłem się z nim wzrokowo.
<Ashton?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz