piątek, 21 października 2016

Od Thomasa C.D Scarlett

Podkręcają muzykę jeszcze głośniej przycisnąłem słuchawki do uszu i zatapiając się w melodii odciąłem od całego świata. Zamknąłem oczy odpływając tym samym w jakiś odległy świat, który z pewnością ani trochę nie przypominał zatłoczonego szkolnego korytarza. Gdy nadchodził refren, długo wyczekiwane, energiczne brzmienie gitar wszystko zostało brutalnie przerwane przez dzwonek. Krótki lecz wkurzający alarm przedostał się do moich uszu. Z resztą nie tylko moich. Wszyscy uczniowie w popłochu zaczęli zbiegać schodami na dół lub na górę w zależności od tego gdzie akurat mieli mieć lekcje. Czasem bawiło mnie to zachowanie. Byli to głównie pierwszoklasiści, którym oczywiście nie było jeszcze w głowach wagarowanie czy spóźnienie. Zdjąłem słuchawki i schowałem je do plecaka razem z telefonem po czym zgarnąłem z podłogi podręczniki i wyszedłem z szatni.
Tak... Może było to dość dziwne miejsce na spędzanie przerw, bo zazwyczaj kryli się tam ci którzy tego dnia mieli dostać łomot od starszaków ale mnie to miejsce pasowało w takich dniach jak ten.
Wszedłem na górne piętro i ruszyłem korytarzem na przód zahaczając o coś po drodze. Ignorując to poszedłem dalej by po chwili znów się zatrzymać słysząc za plecami cichy głos.
- chyba wypadła ci książka...
Bez odwracania się zerknąłem na trzymane w dłoni podręczniki by upewnić się że słowa skierowane były do mnie. Rzeczywiście... Brakowało książki od biologii. Odwróciłem się i napotkałem speszone spojrzenie nieco młodszej ode mnie dziewczyny. W chudej, bladej ręce wyciągniętej w moją stronę ściskała moją własność.
- Rzeczywiście - uśmiechnąłem się szeroko biorąc od niej książkę- Dzięki.
Na twarzy nieznajomej pojawiło się coś na kształt uśmiechu.
- Nie ma za co -powiedziała i okręcając się na pięcie ruszyła w stronę klasy.
Patrzyłem jak odchodzi zastanawiając się czy nie byłaby to dobra okazja do nawiązania nowej znajomości. Walcząc ze sobą w końcu odezwałem się. Może nawet nieco głośniej niż powinienem.
- Zaczekaj!
Słowa dobiegły do jej uszu dosłownie w ostatnim momencie, bo już kładła dłoń na klamce. Słysząc mój krzyk podniosła głowę i zwróciła twarz w moją stronę.
Stałem jak wryty nie dokońca pewien co właściwie chciałem powiedzieć. Otrząsnąłem się jednak szybko i zapytałem.
- Co powiesz na krótki spacer? -znów przywołałem na twarz szeroki uśmiech by przekonać ją nim.
Dziewczyna zdawała się być zaskoczona tym pytaniem. Wpatrywała się we mnie po czym zdejmując rękę z klamki spytała. - Ale.... Teraz?
Zaśmiałem się cicho, jakby sam do siebie.
- Oczywiście. I tak jestem już spóźniony na lekcje, podobnie jak ty.
Widać było, że jasno włosa waha się. Utkwiła swój wzrok na drzwiach marszcząc lekko brwi. Przewróciłem oczami -z jakiegoś powodu bawiło mnie jej niezdecydowanie- i podszedłem kilka kroków na przód łapiąc ją za nadgarstek.
- Oj no chodź! -zaśmiałem się po czym pociągnąłem za sobą.
Zaskoczona dziewczyna omal nie upuściła torby lecz w ostatniej chwili poprawiła spadający jej z ramienia pasek. Gdy już myślałem, że nareszcie będę miał okazję ją poznać drzwi od sali otworzyły się i stanęła w nich chuda blondynka o ostrych rysach twarzy i równie ostrym charakterze.
- Panno Blackfyre! Długo masz zamiar jeszcze romansować na tym korytarzu? Lekcja zaczęła się piętnaście minut temu!
Z wnętrza klasy wydobył się chichot a ja poczułem się winny, że to przeze mnie. Mimo to postanowiłem nie odpuszczać. Posłałem dziewczynie przepraszajace spojrznie gdy już znikała za drzwiami po czym udałęm się na szkole boisko.

Spędziłem na boisku całą pierwszą lekcję, pomimo że miałem wtedy biologię. Nie schodziłem z niego też podczas przerwy, która właśnie nadeszła. Ćwiczyłem strzały do bramki i robiłem to w sumie tylko dlatego, że strasznie mi się nudziło. Zastanawiałem się czy nie pójść poszukać Scarlett ale nie byłem pewien czy chce mnie teraz widzieć. Zdawało się, że ta nauczycielka należała do tych typowych wiedźm, które żyją tylko po to by uprzykszać innym życie.
Zamyślony wziąłem rozbieg i znów uderzyłem w piłkę, która z zawrotną prędkością poleciała w stronę bramki, odbiła się od słupka i przelatując nad moją głową poleciała w stronę schodów. Cichy jęk oraz śmiech zebranych na podwórku uczniów pozwilił mi się domyślić, że ktoś oberwał. Potruchtałem w tamtą sztronę zauważając dziewczynę siedzącą na schodach. Chowała głowę w dłoniach rozmasowując ją. Ukucnąłem obok próbując ocenić rozmiar szkody jaką jej przypadkiem wyrządziłem.
- Nic Ci się nie stało? -spytałem choć oczywiste było, że nie kuliła by się tak gdyby wszystko było w porządku.
Usłyszałem cichy jęk a potem spojrzenie nieznajomej i moje spotkało się. Drgnąlem zaskoczony rozpoznając w dziewczynie Scarlett.
- Wygląda na to, że przysparzam Ci dziś samych problemów -zaśmiałem się

Scarlett?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz