sobota, 22 października 2016

Od Scarlett C.D Thomasa

W moim sercu pojawił się nikły promyczek nadziei, że wreszcie coś się zmieni. Że nareszcie ktoś zacznie zwracać uwagę na mnie, a nie tylko na moją siostrę. Cieszyłam się, naprawdę się cieszyłam. Uśmiechnęłam się nieśmiało, a gdy chłopak złapał mój nadgarstek, zrobiło mi się ciepło i zapewne oblałam się rumieńcem. Przestałam myśleć o jakichkolwiek konsekwencjach, w tamtej chwili chciałam po prostu pójść razem z nim, nic więcej. Niestety, istnieję tylko po to, by coś w życiu mi się nie udawało.
Nauczycielka natychmiast zabrała mnie do sali, nie pozwalając nawet przedstawić się nieznajomemu.  Ostatnie, co widziałam to jego przepraszające spojrzenie. Potem słyszałam już tylko te szydercze chichoty, czułam wzrok całej klasy. To było coś, czego nienawidziłam najbardziej. 
- Słucham, dlaczego postanowiłaś uciec z lekcji? - ostry głos nauczycielki przeszył powietrze w sali, a wszystkie głosy nagle ucichły. Słyszałam bicie swojego serca, czułam też, jak kobieta lustruje mnie, zapewne wściekłym spojrzeniem. Nie odważyłam się podnieść wzroku.
- Nie uciekłam - powiedziałam cicho, po czym niepotrzebnie wypowiedziałam te trzy słowa za dużo. - Przecież tu stoję.
- Dostajesz jedynkę i uwagę do dziennika. Poza tym porozmawiam dziś z twoim wychowawcą. Siadaj i nawet nie waż się dziś odzywać-fuknęła. Świetnie, Scarlett, kolejna zła ocena z fizyki. Długo tak nie pociągniesz.

***

Do końca lekcji czułam na sobie spojrzenie całej klasy, słyszałam też jakieś głupie i dziecinne docinki. Tym jednak się nie przejmowałam.
Gdy zadzwonił dzwonek, jako pierwsza wyszłam, prawie wybiegłam, z sali. Chciałam tylko znaleźć Sallei. Przytulić ją i powiedzieć jej o wszystkim. Zapewne pocieszyłaby mnie, pogłaskała po plecach i poświęciła mi trochę czasu. Gdy byłam już na schodach, poczułam nagły ból w głowie. Przez uderzenie. Naprawdę nie lubili mnie aż tak bardzo, że musieli się nade mną znęcać fizycznie?
Mimowolnie kucnęłam i przyłożyłam rękę do bolącego miejsca. Rozejrzałam się dookoła, ale nie widziałam sprawcy. Jednak zebrała się wokół mnie spora ilość zupełnie niepotrzebnych osób, niektórzy się śmiali, inni chcieli jakoś pomóc, a jeszcze inni po prostu stali, czekając na rozwój zdarzeń. Przymknęłam powieki, cicho wzdychając. 
- Nic ci się nie stało?-usłyszałam znajomy głos. Natychmiast uniosłam wzrok i przeżyłam całkiem miłe zaskoczenie. Obok mnie kucał chłopak, który jeszcze godzinę wcześniej proponował mi wspólne wagary. Przez ułamek sekundy przytłaczała mnie myśl, że on i tak mnie nie pamięta. Jednak szybko dowiedziałam się, że to nieprawda. Hej, może świat nie nienawidzi mnie aż tak bardzo? Chłopak się zaśmiał, a jego oczach pojawiły się iskierki rozbawienia. - Widzę, że przysparzam ci dziś samych problemów.
- Nie jest tak źle - mruknęłam, a na moje twarzy pojawiło się coś, co miało być uśmiechem. Chłopak podał mi rękę, pomagając wstać. Poprawiłam torbę, która zsunęła mi się z ramienia.
- Nie musicie tu stać, nie mamy nic ciekawego do pokazania-zwrócił się do gapiów, którzy dalej nas otaczali. Parę z nich burknęło coś pod nosem, ale rozeszli się. 
- Dzięki - powiedziałam cicho, po czym znowu delikatnie się uśmiechnęłam.

Thomas?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz