niedziela, 11 września 2016

Od Oscar'a cd Logan'a

- Nie idziesz na stołówkę? - zapytałem, widząc, że chłopak zmierza w stronę pokoi.
- Nie jestem głodny - odparł. 
Nie było to przekonujące ale dałem mu spokój, udałem się więc na stołówkę. 
Nic w szczególności mnie nie zainteresowało, więc najprościej zgarnąłem jabłko z blatu i poprosiłem o kawę. Szybko wyszedłem ze stołówki, udałem się do swojego pokoju. Postawiłem kubek na stoliku i usiadłem na fotelu, w taki sposób, że byłem bokiem do oparcia. Przez pewien czas, nie jestem w stanie określić jak długi, siedziałem tak patrząc się w sufit. Usłyszałem jednak pukanie do drzwi, ciche ale do usłyszenia. Podniosłem się szybko, prawie wylewając kawę, podszedłem do drzwi. Gdy je ukazałem ujrzałem Logana.
-Nie wiesz może gdzie moje klucze? - zapytał wyraźnie zakłopotany.
-Chodź. - zaśmiałem się, wracając jeszcze do pokoju po klucze. Wyszedłem z pokoju i zamknąłem go na klucz. Ruszyliśmy w stronę parkingu, szedłem zdecydowanym krokiem, wręcz przeciwnie chłopak mi towarzyszący. Do auta doszliśmy w ciszy, otworzyłem je i zaczęliśmy szukać. 
-I jak? - zapytałem po kilkunastu minutach przeszukiwań. 
-Znalazłem wszystko, ale kluczy nie ma.
Usiadłem w bagażniku i zacząłem się zastanawiać gdzie mogą być te je*ane klucze. 
-A może w szpitalu? - zapytałem - W końcu tam cię badali, mogłeś je gdzieś tam odłożyć. - dodałem.
Wsiedliśmy szybko do auta i ruszyliśmy do szpitala. Dotarliśmy tam w niecałe pięć minut, nie zamykając auta udaliśmy się do białego budynku. Jak zwykle wszędzie unosił się zapach leków, lekarze w białych kitlach, pielęgniarki, chorzy. Przeszliśmy w milczeniu przez korytarz i weszliśmy na salę gdzie badali chłopaka. Widząc, że Logan nie jeste przekonany do lekarzy podszedłem do jednej z pielęgniarek i zapytałem:
-Nie walały się tutaj gdzieś klucze? Mój kolega zgubił, dziś go tu badaliście. Może je gdzieś zostawił czy coś? 
-Zaczekaj, zaraz sprawdzę. - uśmiechnęła się i udała do pokoju pielęgniarek. Szybko wróciła i oznajmiła:
-Przykro mi ale nie ma, nikt kluczy nie zgubił tutaj. 
-Nie ma. - powiedziałem do chłopaka wychodząc z sali.
-To gdzie mogą być? - zapytał.
-Gdzieś na pewno... - powiedziałem cicho. 
Wróciliśmy do Akademii, przeszukaliśmy jeszcze parking i korytarze, w końcu usiedliśmy pod ścianą budynku. Było już dość późno, a kluczy nie było.
-Która godzina? - zapytał Logan.
-Dziewiętnasta. - odparłem zerkając na zegarek. 
-To co teraz? - zapytał - Muszę się jakoś dostać do pokoju. 
-A nauczyciele nie mają kluczy zapasowych? 
-To był mój klucz zapasowy. - odparł zrezygnowany. 
Nastała dość długa chwila ciszy, którą przerwałem po krótkim namyśle:
-Chodź. - powiedziałem, wstając.
-Gdzie? - zapytał, również podnosząc się z ziemi. 
Nie uzyskał odpowiedzi na pytanie, szedł po prostu za mną do budynku. Przed drzwiami do swojego pokoju wyjąłem pęk kluczy i zacząłem szukać tych do drzwi. 
-Kur...wa. - mruknąłem cicho do siebie, w końcu znalazłem ten klucz i otworzyłem drzwi. Wszedłem do środka, chłopak nie wiedząc co zrobić stał przed progiem, westchnąłem, podszedłem do niego i wciągnąłem do środka za rękaw. Ogarnąłem szybko burdel, który panował w mieszkaniu, Logan stał jak sparaliżowany lub osłupiały. Znów westchnąłem. 
-Jutro kluczy poszukamy, dziś nic już nie zdziałamy. - powiedziałem, siadając na fotelu. 
Chłopak nadal stał przy drzwiach, jakby bał się, czego? Mnie? Normalne w sumie. 
-Chyba nie masz zamiaru stać tak? Siadaj. - powiedziałem dość przyjaźnie, bardzo jak na mnie. - Przecież nie znajdziesz tych kluczy w nocy.
W końcu przełamał się i usiadł na kanapie, widać było w nim wielkie zakłopotanie i zdenerwowanie. 
-Chcesz coś do picia? 
Pokiwał przecząco głową, wiedziałem, że na wszystko odpowie "nie" ale i tak pytałem. 
-Chyba się nie boisz tu zostać? - zaśmiałem się.

Logan? Sorry, że tak późno. Małe problemy, krótka nieobecność.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz