poniedziałek, 5 września 2016

Od Anthony'ego cd Sophii

- Ok, gdzie idziemy? - zapytała, spoglądając raz jeszcze na profesorka.
- Do lasu. - mruknąłem.
- Po co?
- A, tak sobie. - odparłem.
Przez pewien czas szliśmy w kompletnej ciszy, jednak dziewczyna przerwała ją, pytając ironicznie:
-Nie natkniemy się przypadkiem na twojego znajomego?
-Nie, o tej godzinie pewnie dopiero budzi się po imprezie, za jakieś półtora godziny zacznie dopiero kontaktować. A o wszystkim innym, czyli między innymi o nas, przypomni sobie dopiero za dwie godziny. A zanim zacznie nas szukać minie kolejna godzina. A znajdzie nas za kolejne półtora. Czyli mamy jakieś sześć godzin. - uśmiechnąłem się.
-Serio? - zapytała jednocześnie zdziwiona i rozbawiona.
-No a jak inaczej.
Po kilkunastu minutach dotarliśmy do lasu, nie jestem pewien dlaczego wybrałem okrężną drogę, trwała dłużej.
Zaczęliśmy iść pośród wysokich drzew, mijaliśmy wiele zwierząt.
-Gdzie jeszcze idziemy? - zapytała.
-Zobaczysz. - powiedziałem z zadowoleniem.
Las z każdą chwilą stawał się co raz gęstszy, w końcu usłyszałem szum wody. Dotarliśmy do mojego celu.
Po chwili ukazała nam się rzeka, z silnym nurtem. A na drugiej stronie widać było wielkie drzewo, z korzeniami posplatanymi nad ziemią, pień miał gruby i szeroki. A samo drzewo miało jakieś dziesięć metrów. Przeprowadziłem dziewczynę bez słowa przez wodę i zaprowadziłem do drzewa. Po obejściu go ukazywał się krajobraz dużej doliny, lasów i poniekąd gór. Znajdywaliśmy się na najwyższym aktualnym punkcie w okolicy.


Sophia? Też słaba wena xI

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz